Trymajsia i nie davajsia

Pra Ivana Šyłu piša Natałka Babina.

28.01.2009 / 22:55

Ivan Šyła

Pra Ivana Šyłu piša Natałka Babina.

Jość ludzi, jakija mocna adčuvajuć spraviadlivaść i žyćciovy sens i nie chočuć hublać svaju čałaviečuju sutnaść. Nieabaviazkova heta ludzi adukavanyja i vielmi časta jany niehavarkija. Ale časta heta ludzi maładyja.

Ivana Šyłu ja viedaju mała, sustrakalisia my tolki dva razy.

Na sustrečy z čytačami ŭ Salihorsku hod tamu siamja Šyłaŭ — baćka i dva syny — źviarnuli na siabie maju ŭvahu.
Pryhožyja, padobnyja adzin na adnaho, z razumnymi vačyma i tvarami, poŭnymi hodnaści, — nielha było ich nie zaŭvažyć.

Na minuły Dzień Voli my pabačylisia ź Ivanam znoŭ: jon pryjechaŭ u Minsk i, skarystaŭšysia vypadkam, paprasiŭ padpisać knihu. Za harbataj troški pahavaryli. Ja raspytvała jaho pra vučobu, siamju, skazała, što była šakavanaja fotazdymkam vypadku, kali, razhaniajučy čarhovy pikiet, dvoje zdaraviaznych milicyjantaŭ «prykłali» jahonaha brata ab asfalt... Jon pilna zirnuŭ na mianie i adkazaŭ adnoj frazaj: «Ničoha, mužčyna pavinien być mocnym i ŭmieć tryvać bol».

A potym była podłaść hodu: Ivana vyklučyli sa škoły pierad apošnim ekzamienam.
Ministr adukacyi Radźkoŭ praz paŭhodu patłumačyŭ, čamu mienavita: «Zaŭtra ekzamieny zdavać, a jon ulotki rasklejvaje, pryčym samaha nieprystojnaha źmiestu», — skazaŭ hramadzianin, jaki ŭ Biełarusi ŭznačalvaje sistemu adukacyi, na pres-kanfierencyi, jakaja adbyłasia 22 studzienia.

Dumaju, za Ivana tady pieražyvali ŭsie, chto daviedaŭsia pra heta, najpierš jahonyja nastaŭniki... Ci nie złomicca, ci zmoža budavać žyćcio dalej?

Nie złamaŭsia.

Tak skłałasia, što ŭ hety prykładna čas ja paznajomiłasia jašče z adnym čałaviekam — 75-hadovym Uładzimiram Leaniukom rodam ź vioski Krytyšyn, što na Brestčynie. U 1952 hodzie ŭłady taksama nie dali jamu skončyć škołu: u apošnim kłasie škoły jaho aryštavali za toje, što pierapisvaŭ ad ruki antysavieckija listoŭki, i asudzili na 25 hadoŭ.
Jahonych baćkoŭ-sialanaŭ vysłali ŭ Kazachstan, tamu ŭ turmu da chłopca prychodziła nie rodzička, a čužaja staraja žančyna, jakaja žyła ŭ ich «u najmach», — pamahała abrablać haspadarku. I
hetaja staraja niepiśmiennaja žančyna z hłuchoj vioski kožny raz, raźvitvajučysia, hładziła chłopca pa hałavie, chryściła i kazała: «Dytyno, trymajsia i nie davajsia»...

Ja hladžu na svajho maleńkaha syna, i serca chaładzieje. Ja chaču vychavać jaho takim, jak Ivan: čałaviekam, jaki viedaje, što spraviadliva i ŭ čym jahonaja čałaviečaja sutnaść. I chaču hanarycca im tak, jak hanaracca synam baćki Ivana.

I razumieju, što i tady, kali jon vyraście, zło nie adstupicca, chacia i prymie novyja formy. I znoŭ treba budzie, kab niejkaja žančyna kazała: «Dytyno, trymajsia i nie davajsia».