Viktar Marcinovič: Kali ŭsio zabaroniena
Viktar Marcinovič razvažaje na budzma.by pra siońniašniuju situacyju ŭ našaj krainie.
05.04.2021 / 14:20
Ja sapraŭdy nie pamiataju takich časoŭ.
Chacia, zdajecca, prajšoŭ poŭny cykł, byŭ vidavočcam taho, jak usio pačynałasia.
I voś čamu ŭsie niapeŭnyja tryvali:
Zaŭsiody była niejkaja adtulina.
Kali «biaruć» za mitynhi ŭ Kurapatach — možaš pajści na kancert Michałka ŭ parku Horkaha. Kali ŭžo i Michałka z Kulinkovičam zabaranili (a byli takija časy) — zboč da mastackaj vystavy, jakaja nahadaje tabie, što takich jak ty, jakija dumajuć upopierak, — da chalery.
Ja vydatna pamiataju svajo ździŭleńnie, kali naviedniki majoj sustrečy z čytačami ŭ Niamieččynie aściarožna pytalisia, ci dazvolena nam, žycharam krainy ščaścia, volna vyjazdžać za žaleznuju zasłonu. Mnie tady padavałasia, što niemcy pieraciskajuć.
Nie ŭsio tak drenna.
I ja, pamiataju, davodziŭ, što knihu, naprykład, niemahčyma kančatkova zabaranić u XXI stahodździ, što talenavity tekst razumniejšy za zabarony.
I voś my tut.
U suśviecie tekstaŭ, što pryznanyja ekstremisckimi.
U suśviecie mastackich vystaŭ na temy, dalokija ad palityki (miedycyna i daktary, kamon!), jakija zakrytyja — nie, nie kamisijaj pa supraćdziejańni parnahrafii — bo heta było b artam, a MNS.
Hod tamu luby teatralny režysior, luby arhanizatar kulturnickaj imprezy, luby piśmieńnik pierad aŭtohraf-siesijaj chvalavalisia: «Tolki b pryjšli, tolki b pryjšli, tolki b pryjšli».
Bo hledačy, naviedniki, čytačy, pierasyčanyja raznastajnaściu kulturnickaha žyćcia, mieli noraŭ i chadzili nie da ŭsich.
Ciapier taksama chvalujucca.
Ale nie tak.
A voś jak: «Tolki b nie pryjšli, tolki b nie pryjšli».
I razmova, zrazumieła, nie pra hledačoŭ, naviednikaŭ i čytačoŭ.
Amal nie zastałosia mastackich dziejańniaŭ, jakija nie zakančvalisia b sinim busam z taniravanym škłom.
I, hałoŭnaje, absalutna niemahčyma pradkazać, dzie, u jakim miescy, «pastupić sihnał».
Voś, zdavałasia b, ty mastak. Ci ŭładalnik art-prastory. Dzie tut padstava dla zatrymańnia? Dla kryminalnaj spravy?
Ale ž, dziadźka! Ale ž!
Usio jak u toj formule: kali jany pryjšli pa kamunistaŭ, ja maŭčaŭ, bo ja nie byŭ kamunistam; kali jany pryjšli pa siabroŭ prafsajuza, ja maŭčaŭ, bo nie byŭ siabram prafsajuza. Kali jany pryjšli pa mianie, havaryć za mianie ŭžo nie było kamu.
Upieršyniu adtulin nie zastałosia.
Čym by ty ni zajmaŭsia, tvaja biaśpieka nie harantavanaja. I tak, kali ty prosta zładziŭ Maślenicu ŭ Krevie, jość šaniec, što paśla, razabraŭšysia, na ciabie navat nie zaviaduć kryminalnaj spravy.
Prablema ŭ tym, što tych, chto choča ryzyknuć i pravieryć, bolš niama.
Usie najbolš aktyŭnyja źjechali. Ich nastolki šmat, što nie tak daŭno ja zaŭvažyŭ, što za miažoj ciapier absalutna ŭsie biełaruskija muzyki, jakich ja hadami stała słuchaŭ u mašynie (Nizkiz tady nie było, sorry). Astatnija jašče sprabavali ruchacca tak, byccam novaj situacyi nie ŭźnikła. Ale chutka ŭpierlisia ŭ stol.
I nievinavatych nie zastałosia.
Vy ž hladzicie: jany «vypalvajuć haračym žalezam» cełyja napramki dziejnaści. I ty možaš handlavać češskimi mašynami ci kremam «Nivieja», ale hetaja situacyja ahulnaj zabarony dojdzie i da ciabie. Rana ci pozna.
Paśla čarhovaj hučnaj narady. Ad jakoj chaładziejuć navat tyja, kamu naležyć być vykanaŭcami.Vinavatyja muzyki, bo nie toje śpiavajuć.
Vinavatyja spartoŭcy, bo nie da taho zaklikali.
Vinavatyja rekłamadaŭcy, bo nie tym dajuć rekłamu.
Vinavatyja handlary, bo nibyta nie handlavali biełaruskim (chiba heta praŭda)?
Vinavatyja žurnalisty, bo jany ŭ hetaj krainie zaŭsiody vinavatyja.
Vinavatyja navat teatrały! Teatrały, vy čujecie? Teatrały paŭsiudna, va ŭsim śviecie, z šekśpiraŭskich časoŭ, nikoli ni za što nie adkazvajuć. Chiba za toje, što nichto nie śmiajecca, kali jany žartujuć.
A tut — vinavatyja ŭ niełajalnaści.
I padlahajuć vykaranieńniu.
Ciabie, volnaha, samaŭpeŭnienaha, prahnaha chiba što dobraj kavy z łajmam, ad vilhaci zakratavanaha sklapieńnia adździalaje tolki nie tak skazanaje słova.
Adzin učynak, jaki b hod tamu navat nie zaŭvažyli.
Žyćcio tut robicca tancam nad biezdańniu.
I vymahaje šmat mužnaści.
Kožny śvitanak — nievialički ispyt. Ci zastaŭsia čałaviekam? Ci zastaŭsia volnym?
Zabaroniena ŭsio, uklučajučy viadzieńnie repartažaŭ z vuličnych akcyj.
Zabaroniena chadzić pa vulicach nie ŭ tyja dni.
Bibiknuŭ, pabačyŭšy adnadumcaŭ? Maješ realnuju pierśpiektyvu stracić pravy.
I ja voś što dumaju.
Tyja adtuliny.
Što byli raniej.
Jany ž bralisia nie ź litaści.
Bo litaści savieckaja sistema nie viedała. A hetyja… Jany prosta pieranosili ŭsio z raniejšych, bolš tatalitarnych, ale i našmat bolš pradumanych časoŭ.
I tyja raniejšyja dziadziečki ŭ rahavych akularach z azyzłymi tvarami čamuś zychodzili z taho, što bydłu — to bok nam z vami — usio ž patrebnyja niejkija śvistki dla vychadu estetyčnaj pary. Jany nie viali vajny, jany źbiralisia ŭładaryć viečna. I rabili tak, kab toje ŭładarańnie było mahčymym.
Mienavita tamu ŭ SSSR byli «šaścidziasiatniki». Vaźniasienski, Vysocki, teatr na Tahancy, Mark Zacharaŭ, Andrej Tarkoŭski, i Sacharaŭ, i Adamovič, i Karatkievič.
Toje, što adbyvajecca ciapier, — ekśpierymient pa zabaronie dychańnia.
Na taki ekśpierymient nie navažvalisia navat vialikija stomlenyja papiaredniki, jakija zapačatkavali toj strach, jaki znoŭku paklikany tut usim kiravać.
Chiba jany byli durniami?