Ostarbajtar: jak 17-hadovy chłopiec z-pad Naračy trapiŭ u Narviehiju i pracavaŭ z ludźmi z roznych kancoŭ Jeŭropy
«Dasyłaju fotakartku z času žyćcia ŭ Niamieččynie. Hety čas ja nie zabudu nikoli», — pisaŭ rodnym u 1944 hodzie Mikałaj Asajevič ź vioski Noviki Miadzielskaha rajona. Svajo 18-hodździe jon sustrakaŭ u Hiermanii, na prymusovych rabotach. Tyja dva hady ciažkaj pracy na karablach u Paŭnočnym mory zrabili z maładoha biełarusa čałavieka śvietu.
Ja słuchaŭ jaho apovied i pryhadvaŭ «Chobita». U Jeŭropie, uzburanaj Druhoj suśvietnaj vajnoj, biełarusaŭ, jak tych piersanažaŭ Tołkina, mała chto braŭ u raźlik. I mnohim ź ich, niby Bilba Behinsu, daviałosia prajści litaralna praz drakonaŭ ahoń i acaleć. Ci była heta čystaja ŭdača? Badaj, nie. Hetaja historyja taksama pra siabroŭstva, čałaviečnaść, humar, jakija dapamahali vyžyvać pad bombami ŭ chałodnym mory i ŭ kancłahierach.
Staroha Mikałaja ŭžo niama. Jon pamior u pačatku vosieni 2017ha, pražyŭšy 90 hadoŭ. Da apošnich dzion jon zachoŭvaŭ žyvy rozum, pamiać i zdolnaść pa-maładomu ździŭlacca. Na bačnym miescy ŭ jahonaj chacie visieła karta śvietu.
«Čamu nie ŭciakali? A chto ž dumaŭ, što buduć palić? Try hady pry niemcach pražyli: i tancavali, i viasielli spraŭlali, i harełku hnali, nie chavajučysia… A jak pabrali nas, pasadzili na darozie — kudy ŭciačeš?
Vioska haryć, nas pahnali. Sa mnoj mama była i dźvie mienšyja siastry.
Možna było padkupić kanvaira, zołata dać, kab adpuściŭ. I jakraz niejkaja baba padyšła prasicca, kab svaich vykupić. Tym časam mama ź siostrami bokam-bokam, da rečki, u kusty — i ŭciakli. I ja źbiraŭsia, ale nie paśpieŭ: vartavy źmianiŭsia.
Z Svatak pahnali na Miadzieła, potym u Kabylnik [ciapier pasiołak Narač. — Red.]. U kaściole načavali. Ciapier padumaješ: kaścioł, a tam ty i apraŭlaŭsia… Nie saromielisia…
U kaściole byŭ arhan. I z achovy adzin umieŭ na im ihrać — estoniec.
Paśla hnali na Kamai, Łyntupy, i ŭsio ludziej dabaŭlałasia. Chto sprabavaŭ uciačy, tych pastralali. A adtul užo vuzkakalejkaj u Vilniu».
U Vilni, na Bukovaj, žyŭ Mikałajeŭ dziadźka Andrej Asajevič. Jaho dačku Lubu ŭziaŭ pierad vajnoj zamuž paet Maksim Tank. Možna było schavacca ŭ svajaka, ale Mikałaj aściarohsia biez dakumientaŭ.
«Ź Vilni ciahnikom vieźli nas na Biełastok, i ŭ Biełaviežskaj puščy partyzany minu padkłali. Rejki rassunulisia pad vahonami. Da Biełastoka pieški išli.
U Hrajevie, va Uschodniaj Prusii, u łaźni pamyli, pierapisali. Pierakładčycy, daktorki byli ruskija, što trapili ŭ pałon. Chvorym stavili na łob piačatku. Kudy ich paśla adpraŭlali, nie viedaju.
A nas pavieźli na Hdańsk, Hdyniu, Ščecin. Užo ŭ Hiermanii raździalili — siamiejnych asobna, chałastych asobna».
Mikałaj moh prystać i da siamiejnych: u ešałonie hnali jaho dziadźku ź siamjoj. Ale zastaŭsia z chłopcamiadnahodkami z Novikaŭ — Ivanam i Kościem.
«Pryvieźli ŭ Hamburh, honiać z vakzała — a my ŭ zrebnym, u łapciach. Niemcy dziviacca. A horad uvieś raźbity, lažyć u chłamie».
Napiaredadni Hamburh zaznaŭ sieryju «dyvanovych bambardzirovak» apieracyi «Hamora» anhlijskich VPS. Biełarusaŭ raźmiaścili ŭ łahiery ŭ rajonie Altona, acalełym ad bombaŭ.
«Supu nalijuć uviečary. Byvaje, niemka daść tałončyk, dyk našy źlotajuć u łarok pa chleb. A tak — i hałodny chadzi.
Na vulicach dzieci niamieckija pierajmali — plavalisia. Dyk znajšoŭsia palicejski, tych dziaciej adprečyŭ, bolej nie čapilisia…
Idziom na zavod kałonaj: my, francuzy, hałandcy. U ich abutak draŭlany, pa bruku — lap-lap. Paśla i nam dali ŭ łahiery taki. Spačatku niazručna było, a tady pryvykli.
Na zavodzie vučyli za ślesara i movy niamieckaj. Učycielka była niemka z Pavołža… Ja pierad vajnoj piaty kłas paśpieŭ skončyć, tam taksama niamieckuju vučyli. Trochi padłamaŭsia…
I što ž vučać nas: «šlojze» — heta łom, «šaŭfel» — šufal, «kol» — vuhal. A paśla sadziać na parachodzik — i płavajem pa Elbie.
Pabyli tak miesiacy sa dva, tady paviaźli pad kanvojem u Bremien. Na vakzał pryjšli — a jon uvieś šklany, zakryty voknami, — i ciahniki praź jaho iduć! A dziva jakoje! A nie vidzieŭšy!
Z Bremiena ŭ Emden, pad Hałandyju. Pahnali na prystań, da parachoda. Parachod nie nahružany, staić vysaka, a leśvica ź viarovak. I treba leźci navierch — a miašok z rečami na plačach…
Na parachodzie pałubnyja matrosy — niemcy, a my, zabranyja, — kačaharami. Francuzy try byli, narvieh, hałandziec, ruski, ukrainiec i nas traich: Ivan, Kościa i ja.
Byŭ navat mardvin. Pytajemsia: ty jak papaŭsia? Mardova ž nie była pad niemcam. A jaho baćki pryjechali žyć va Ukrainu: u Mardovie błaha było žyć, dumali, što va Ukrainie dobra budzie. A balšaviki ŭsiudy adny byli… Jak Ukrainu niemcy zabrali, jon i papaŭ na rabotu.
My dyk złyja byli: viosku našu spalili niemcy, rabić na ich treba. A mardvin kazaŭ: ja haravaŭ u kałhasie, u łapciach chadziŭ, tut lepiej…
I francuzy byli złyja — strach. U siabie doma jany byli mašynisty, pry mašynie stajali, a tut niemiec kačaharami pastaviŭ, łomam varočać.
U trumie dva katły vialikija — kožny jak chata. Pa try topki ŭ kožnym. I dva kačahary. Čatyry hadziny źmiena robić, adzieža čornaja, a vyjdzieš paśla źmieny — bieły ŭvieś ad soli, ad potu. Jak pary nie dasi svoječasova, mašynist źvierchu prylacić — i nahoj u sraku! Vosiem hadzin adpačnieš — i znoŭ źmiena. Tut užo karmili niechacia.
Parachod vuhalem nahruzili — i ŭ mora pieršy raz. A kačka, a rvała ź niepryvyčki! Marskaja chvaroba, cukram smažanym ad jaje sprabavali lačycca.
Viaziom vuhal u Narviehiju. Tady narviehi rudu žaleznuju nahruziać — i nazad u Hiermaniju. Kala niamieckich bierahoŭ, kala Danii chadzili śmieła. A dalej na poŭnač pa adnym nie płavali — vajennyja karabli supravadžali. Inačaj razbombiać.
Anhlijskich lotčykaŭ niemcy bajalisia bolej, jak ruskich. Kazali: rus Ivan — jerunda, bomby kinuŭ abykudy i palacieŭ, a jak Džoni prylacić — kaput. Ale pad Kirkienesam patapili nas ruskija.
Nalacieli, trapili bombaj u katły, katły parvała — para da nieba słupom, kipniem usio zaliło, parachod staŭ. Niemcy pačapili buksiry i ciahnuć parachod u port. A Ivan na źmienie byŭ. My dumajem: usio, zhinuŭ niedzie, zaliło kipniem.
Jak padpłyvali da Kirkienesa, jašče raz nalacieli samaloty, kinuli bomby, prabili dno. Vada najšła ŭ trum, nos parachoda padniaŭsia. Padpłyli katary źbirać ludziej — ratujsia, uciakaj.
A mnie jakraz pierad tym vasiamnaccać spoŭniłasia. Paŭnaletnim davali butelečku harełki na miesiac i cyharety, pa šeść štuk na dzień. A my ž nie kuryli. Dyk Ivan, Kościa — jany starejšyja za mianie — pavymieńvali sabie ŭ kurcoŭ na cyharety kaściumy. I mnie svaje rečy škoda było kidać.
Ja ŭ kajutu ŭlacieŭ — a vada ŭžo nadchodzić. Čamadan moj raskryty ad vybuchu, butelečka raźbiłasia. Ja kašulu šaŭkovuju, bializnu na ruku, a Ivanaŭ čamadan — u druhuju. Usio adno, dumaju, Ivan zahinuŭ. Zabrali nas z parachoda katarami, vysadzili ŭ vajskovy łahier, dzie ŭłasaŭcy byli. I tut sustrakaju Ivana! Jany ź inšym kačaharam — ruski byŭ, Łaŭroŭ, — jak pačuli tryvohu, pary daŭšy, vyskačyli na pałubu. Addaŭ ja jamu čamadan.
Parachod naš, jaki patanuŭ, nazyvaŭsia «Olza».
Pabyli my ŭ łahiery dni try. A tady pasadzili nas na parachod «Patahonija», što vaziŭ sałdataŭ na front. I bočki ź bienzinam navierch zahruzili. Nu, kažam, ciapier, kali pacelać bombaj, — kaput… Pryjechali ŭ Narvik.
U Narviku nas raździalili. Ja trapiŭ na katar, što jeździŭ pa zalivie. Časam bačylisia ź Ivanam i Kościem na bierazie. Ja im zajzdrościŭ: ich novy parachod byŭ na salarcy, nie na vuhali. Nie treba šuflom varočać, zału vyčyščać, vyhružać…
My ŭ Narviehii chadzili svabodnyja, nas puskali ŭ horad u vychadnyja da 10-j viečara. Treba było nasić paviazki «Ost», ale my nie nasili — i patrul nie łaviŭ ni razu.
Ja vałasy mieŭ doŭhija — kab čornyja, dyk jakraz francuz.
Lubilisia my z ukrainkami — takimi samymi, vyviezienymi. U parku sustrakalisia. Z adnoj pacałavaŭsia, a paśla idu — a jana ŭ parku siadzić z francuzam! Była ŭ mianie jaje kartačka, zabrała NKVD paśla.
Idziom my raz, a ŭpieradzie niamieckija dva sałdaty — i pa-polsku havorać. A my ž čatyry kłasy paskančaŭšy polskija — dalej, kab i chacieŭ, pry Polščy nie było dzie vučycca. A što: padpisacca i hrošy ličyć navučyšsia dy budzieš arać ziamlu. Tyja sałdaty byli z-pad Paznani. Prynieśli nam knižku, dzie niamieckija słovy i polski pierakład. Tak my zajmieli razmoŭnik.
U piŭnuju zajdzieš — tam madamy piajuć. Raz byli ŭtroch, horača, uziali pa kuchli, pa druhim, pa trecim — i zakuski.
My jeli, a Kościečka ŭsio paroŭsia ŭ talercy. A tady dastaje łapu žabinu na videlcy!
My da aficyjantki: vas is das? A jana: hut, hut esen! Francuzy, hałandcy ž jaduć žaby zialonyja. Ci tyja vustrycy: jak na mory adliŭ, vada apuścicca, svai na prystani pakažucca. I jany skroź nalipšy na svajach. Dyk francuzy našy taksama: hut, hut esen. Jak nas irvała paśla tych žabaŭ!
Jašče dziŭna było, što niemcy pavietra psujuć na ludziach. Byŭ u nas niemiec, matros Vili. Pajadziom, jon padojmiecca zza stała i piardzić. Švajne, kažu, śvińnia. Jon: nie, heta hut, straŭnik pracuje. Ci, byvaje, u parku dziaciuk iz dzieŭkaj iduć — i toje samaje. Heta ŭ ich nie soramna. Ale jak kamu ryhniecca — heta ŭžo ŭ ich ličycca «švajne».
U taho maraka Vili tatuiroŭka była: vialiki aroł z kryłami na ŭsie hrudzi. Tam jakuju chočaš tatuiroŭku možna było zrabić, 10 marak kaštavała. Dy nie ihołkaj — mašynkaj: lapnuć — i hatova. Ja nadta chacieŭ sabie, ale Vili adhavaryŭ: nie rabi, kazaŭ, budzieš altman, stary čałaviek, cieła absuniecca, budzieš uvieś čorny. I jašče my dumali, moža, uciakać pryjdziecca, dyk z tatuiroŭkaj lahčej znojduć.
My ŭ Vili pytalisia: ci maješ žonku? A varum, jon kaža, navošta? Ja in zieje arbajten, u mory pracuju. Traj miesiacy ŭ mory, zyben miesiacaŭ. Vaźmi maładuju frau — dyk ja hiełd, hrošy tolki budu davać. A tak ja schadžu sabie tudy, dzie vuń siadziać u aknie baby hołyja, — i zadavoleny. I my tudy schadzili niejak. Ja potym, užo doma, uziaŭ dy lapnuŭ pra heta žoncy svajoj… Jana mnie da śmierci nie daravała.
Na katary sa mnoj razam byli kačaharami narvieh i ruski, Viktar Surkoŭ. Dziesiać kłasaŭ skončyŭ, pa-niamiecku nam usio pierakładaŭ. Baćka jaho byŭ architektaram, a maci doktaram. A jon pierad vajnoj z hetkimi samymi školnikami abiarnuŭ padvozčyka chleba — dyk jaho za toje ŭ turmu. A tut vajna, jon i papaŭsia ŭ Hiermaniju. Kazaŭ: nie pajedu ŭ Rasieju nazad. Chočacca mnie, kazaŭ, pa śviecie pajazdžać.
A druhi kačahar, narvieh toj zdarovy, raz pytajecca: ci piejacio «Internacyjanał»? Dyk ja: «Paŭstań, praklaćciem katavany!» — i jon taksama pa-svojmu zaciahnuŭ. Jak uskočyŭ da nas mašynisty, pa zubach jak upiaryŭ tamu narviehu!
A kapitan razumny byŭ čałaviek. Jon kazaŭ mnie: Hitleru kaput, ale ty, Mikałaj, damoŭ nie jedź, bo Stalin ciabie ŭ Sibir zahonić. Lepiej, kazaŭ, pajedziem da majho baćki, u Ciurynhiju. U baćki ziamla, dziesiać karoŭ, dva kani. Ź siastroj, kazaŭ, niezamužniaj paznajomlu.
My ž ličylisia dobraachvotnikami. Ja jak raskazaŭ tamu kapitanu, što našy chaty spalili, starych kinuli ŭ ahoń, dyk jon aburaŭsia. Jak tak, kazaŭ, u nas ža niamožna cyvilnych čapać.
Choć vajna išła, ale našy listy damoŭ dachodzili. Apošni list, praŭda, viarnuŭsia z paznakaj niamieckaj pošty: dastavić niemahčyma, ale možna budzie paźniej.
Pierapisvalisia i z baćkam. Jon byŭ staršyniom kałhasa ŭ 1939-m, niemcy jaho vysłali ŭ łahier Dankmarkchaŭzien. Ja padletkam usiu mužčynskuju rabotu rabiŭ doma. A baćka ŭ łahiery na liciejnym zavodzie nažyŭ dychavicu, pamior paśla vajny…
U Narviehii nas i vyzvalili amierykancy. Pryjšli my ŭ mai ŭ Osła, a śledam i kapitulacyja. Niemcy i nie spadziavalisia, što vajna skončycca.
Pryjšoŭ zahad razzbrojenych niamieckich sałdataŭ našym parachodzikam u łahier vazić. Ja ŭ ich valonki skraŭ abšytyja, bializnu, kaścium maracki — heta ž doma ŭsio spalena, choć nie hoły pryjedu.
I ŭsio my dumali: kudy dalej dziecca? Až raz na prystani spatkali dvuch ukraincaŭ. Łahier, kažuć, jość, dzie źbirajuć usich nas, z uschodu.
Za miesiac sabrali łahier vialiki. Chto byŭ sałdat, aficer, tamu amierykancy dali formu svaju, šarścianuju. U stałovuju chadzili kałonaj, a tam ruskija kuchary, sami varyli, tolki pradukty davali amierykancy. Pavary ŭvieś čas byli pjanyja. Jak u stałovuju iści, treba było zapiavać. «Maskva maja, strana maja» — hetkuju pieśniu ŭsio ruskija piajali.
Byŭ z nami ŭkrainiec, stary Zasiadźka. Jon kazaŭ: ja ne poidu damoŭ, kamunisty maniuki, ja im ne viru. U 33-m roku my pčoły iły z hoładu.
Nam, z Zachodniaj Biełarusi, možna było vybirać, kudy jechać. Anciuk — ziamlak moj, sustrelisia ŭ łahiery, — nie dumaŭ viartacca. Jon chacieŭ jechać na Zachad ci ŭ Aŭstraliju. Ale ja ŭhavaryŭ damoŭ.
A vakoł — ahitacyja, łozunhi: «Ždžom vas, darahija, z fašysckaj niavoli» — i pšanica. Pa repatryjacyi savieckich hramadzian byŭ adkazny, pomniu, hienierał Holikaŭ…
Praź miesiac pasadzili ŭ vahony i papiorli praz Šviecyju.
Paśla praz Bałtyku — i ŭ Finlandyju. Na vyhruzcy ruskija aficery zahadali stać pa čatyry. A z nami i baby byli z małymi dziećmi — heta ž nie sałdaty. Dyk aficery na ich jak zaruhalisia: što, zabyli tam, jak pa čatyry stanavicca?»
Praź Finlandyju darahich, što viartalisia z fašysckaj niavoli, vahonamicialatnikami pavieźli ŭ razbombleny Vybarh, adtul — na Leninhrad. Źjavilisia supravadžajučyja enkavedysty, ale biez zbroi.
«A jak pahnali nas na Maskvu, my zrazumieli, što damoŭ nie papadziom. Anciuk mnoha hadoŭ na mianie kryŭdavaŭ, što ja jaho ŭhavaryŭ jechać… Zahnali ešałon u Maskvie ŭ tupik na tydzień. U stałovuju vadzili: kašu hreckuju davali — nichto nie jeŭ. Na narviežskim pajku paadjadali mordy takija, što aficyjantki dzivilisia: «Dziadziečki, adkul vy? U nas tut z talerak usio źjadajuć».
Narešcie zavieźli va Uładzimirskuju vobłaść, Muram. Ssadzili ź cialatnika, pastroili ŭ kałonu. Sejčas — adkul źjaviłasia — achova z aŭtamatami. Nu, kažam, papalisia.
Pahnali za horad, tam barak, jak karoŭnik doŭhi, nary. Spali na hołych doškach, u łaźniu raz na dziesiać dzion pad aŭtamatami haniali, ježa — treciaja katehoryja.
Ludzi tam rezalisia — nažom ci brytvaj: piać hadoŭ u pałonie mučyŭsia, a ciapier tut jašče treba.
NKVD pačało praviarać. Načnyja dopyty byli z takoj łajankaj, što ja nie čuŭ u vioscy nikoli. Pryviali mianie — a enkavedyst siadzić taki strašny, čorny, u akularach, i ŭsio piša. Napisaŭ, chto ja, adkul, čym rabiŭ u niemcaŭ, — i kali hlanie na mianie!
A ja ŭziaŭ dy zaśmiajaŭsia. Jon uzłavaŭsia: čaho śmiaješsia — zaraz budzieš płakać! A ja dumaŭ: čaho mnie bajacca. Ni ja ŭ armii, ni ŭ palicyi nie byŭ, dziciom mianie zabrali na rabotu — što ja vinny?
Choć dobra, što ja papaŭsia z tymi, z kim pracavaŭ na parachodzie. My adzin za adnaho paručylisia.
Miesiac čakaŭ paśla dopytu. Paśla zahadali rečy ŭ kapciorku zdać i pavieźli ŭ bałota. Huś-Chrustalny horad, Husieŭskaje torfapradpryjemstva.
A doždž! A pałatki pa dvaccać čałaviek žyć! I norma: za dzień 16 kubamietraŭ torfu nasiłkami źnieści. Pa bałocie, pad daždžom. A ja ŭ kaściumie, u tuflach dobrych! Ni adziežy rabočaj, ni abutku ž nie dali.
Jeli bałandu, rybu śmiardziučuju. Krali bulbu mierzłuju, jeli, ad jaje i rvota, i panos. Jak zrobiš normu — 100 hram chleba bolej dajuć i kašy.
Nie płacili. Paśla siezon skončyŭsia, volnanajomnyja mardvinki dy čuvaški paźjazdžali, i nas u barak pierasialili, dzie jany žyli. Tam i zimavali pry žaleznaj piečcy…
I rabota była inšaja: vuzkakalejku budavać, kab toj torf vazić u Huś-Chrustalny. Raźbirali rejki, špały pieranosili rukami. Na plačy dahetul huzak ad špałaŭ.
Adrobim svaje źmieny — i ŭ kłub chodzim, z volnanajomnymi dzieŭkami znajomimsia. Hladzim, u katoraj bolšy miašok z charčami… Ja siabravaŭ z aficyjantkaj sa stałovaj, jana mianie padkormlivała.
Pryjechaŭ damoŭ — vioska spalenaja, ziamlanki zamiest chat. Ale nie zachacieŭ varočacca. Dobra, susied byŭ znajomy ź miadzielskim doktaram… Dali zbožža pud — doktar napisaŭ daviedku, što ŭ mianie suchoty. Bo ŭžo z NKVD mianie torhali, kab jechaŭ u Huś-Chrustalny ŭ 24 hadziny. Pakazaŭ daviedku — adčapilisia.
Davali i zołata doktaru, ale jon nie ŭziaŭ.
Zastaŭsia ja doma. A tut i Ivan z Kościem viarnulisia. Jany z Narviehii, jak repatryjavalisia, papali ŭ armiju, u Zapalarje. Spatkalisia my. Chto b pavieryŭ, što, praz takoje prajšoŭšy, žyvyja zastaniomsia?
* * *
Patreba ŭ ostarbajtarach źjaviłasia ŭ 1941-m, kali ekanomika Hiermanii adčuła niedachop pracoŭnych ruk. Pieršaja ahitacyjnaja kampanija ŭ Biełarusi i va Ukrainie prajšła ŭ studzieni 1942-ha. Kali dobraachvotniki skončylisia, pačali vyvozić hvałtam.
Kamientary