«Jany ja***cca jak bohi»: zanosy, ale i fiłasofskija razvahi ŭ prozie i vieršach 20-hadovaj Ksieni Sitnik
U kolišniaj pieramožcy dziciačaha Jeŭrabačańnia Ksieni Sitnik jość sajt, dzie jana publikuje ŭłasnuju prozu i vieršy.
Pra što piša 20-hadovaja dziaŭčyna?
Dzieści jana imkniecca razabracca ŭ čałaviečych pačućciach, i svaich taksama. Analizuje pavodziny ludziej.
Niekalki jejnych tvoraŭ taksama pryśviačajucca niejkamu Hlebu.
Čytajcie sami.
«Pachmurna.
Nie pieranošu, hublajusia, kali ludzi dasyłajuć mnie paviedamleńnie sa słovami «jasna». Moža być, pachmurna?
Jakoje ž niepieraadolnaje žadańnie razabracca, što vam jasna…
Vy spaznali dzen? Zrazumieli sens žyćcia? Abvierhli pastułaty Ejnštejna? Raskryli teoryju zmovy amierykanskaha urada? Dyk što ž nam z vami jasna?
My žyviem u składanym śviecie, dzie vielmi časta ludzi admaŭlajucca dumać, addajuć siabie na razarvańnie biaskoncaj čaradzie cialesnych zabavaŭ.
Ludzi kruciać azadkam u barach, upivajucca na ŭpiskach, kupajuć svoj mozh u bałocie masavych zabaŭ, kuplajuć adnolkavyja majki «zara» i ščaślivyja. Jany biazdumna i biessensoŭna marnujuć siabie, pažyrajučy svaje fobii na śniadanak, uśmichajučysia i prahłynajučy.
Niaścierpna chočacca daviedacca, ci hladzieli jany kali-niebudź na siabie? Nie, niasłušna: ci kali-niebudź hladzieli jany ŭ siabie? Ci sprabavali choć raz ŭziać rydloŭku i hruntoŭna ŭskapać svaju śviadomaść? Ci składali pryčynna-vynikovyja suviazi, sprabujučy razabracca i vyśvietlić, čamu ich žyćcio (jakaściu jakoha, darečy, bolšaść ludziej chranična niezadavolena) składvajecca takim čynam?
I ja ŭžo nie budu kazać pra śvietabudovu, fienamieny funkcyjanavańnia vyšejšaj cyvilizacyi, antymateryju, pačatku suśvietu. Ja pytajusia, ci sprabavali jany razmaŭlać z saboj? Ci zdarałasia ŭ ich zastavacca z saboj sam-nasam, hutaryć z ułasnaj padśviadomaściu sam-nasam?
Mahčyma, i ja. I ja takaja ž, ale adzinaje, što ja viedaju dakładna - heta toje, što mnie ani čorta nie «jasna» u hetym dzikim, dziŭnym i varjackim śviecie».
«Fridrich, zdieś li ty?
Zadumčivo, vosklicatielno, voprošajuŝie… Často ja prosypajuś v nieobjaśnimoj ahonii, nie śmiekaju naskolko eto prijemlemo, odnako, v podobnych horiačich (horiaŝich!) sostojanijach nie pokidajet mienia ŝiemiaŝaja, tierzajuŝaja mojo soznanije mysl o tom, čto tak niezauriadno było by prosnuťsia odnim pasmurnym utrom, obnaruživ priamo u siebia v krovati Fridricha Nicšie, kotoryj nabrał by vozducha na ciełyje lohkije, posmotrieł by mnohoznačitielno i proiźnios: Sienia, nie pora li tiebia raśpiať?»
***
«vmiesto mienia ostaliś krovavyje jamy,
lehko ostupiťsia i nužno sčitať napieried.
v nikuda pieriedam tielehrammy
i firmiennyj trip ot Dałaj-Łamy
mienia nie spasiot.
vmiesto tiebia ostaliś pustyje snariady,
čto prošibali kohda-to moju bašku.
nikakoj artillerii riadom — cieliťsia budut vzhlady,
hladi, ty hotov k pryžku.
vmiesto sierdiec — ohromnyje čiernyje dyry.
bieri podorožnik i sročno mienia leči,
vyžiť by nam v etom končiennom mirie,
vied́ miny vzorvutsia kriči/ nie kriči.
biespoŝadny moi pałači,
s toboj ja horiu, kak vied́my v pieči.
naprasny biezumnyje skazki,
podari mnie chotia by Alasku
i zamołči.
***
«Drag me to hell. Zaciahni mianie ŭ piekła. Maja ŭłasnaja interpretacyja Sema Rejmi.
Heta jak Stakholmski sindrom, usie reki ulivajucca ŭ zvykły i adziny čaroŭny akijan. Akijan, jaki składajecca z kaktejlu bolu-lubovi. U vas znoŭ jość piersanalny kat, vy znoŭ pakutujecie.
Apafieoz usich historyj, tamu što va ŭsich ludziach, jakich vy kali-niebudź vybirali, vy adčuvali patencyjnaje niaščaście i prosta nie mahli ŭtrymacca.
Usie my zaležnyja, chtości nie moža vyjści z chaty nie vypiŭšy kubak kavy, chtości zaležyć ad ludziej, chtości ad narkotykaŭ.
Usia hetaja zaležnaść raznastajnaja: fizičnaja abo psichałahičnaja, ale zaležnaść. Tut i toicca mahičny klučyk ad kufara, u siaredzinie jakoha kryjecca adkaz na adviečnaje pytańnie ab biezadkaznaści čałaviečych pačućciaŭ.
Ludzi padsadžvajucca na emocyi, jak moj znajomy Robiert, na hierain, bolš za toje, na peŭny vid emocyj. U asnoŭnym, heta bolevy šok. Ludzi, jakija vybirajuć sabie rolu achviary maralnaha mazachizmu nikoli nikoha nie lubiać (mohuć być zakachanyja, zachoplenyja, ŭražanyja), ale nie lubiać. Usio žyćcio jany zaležnyja ad peŭnaj formy emacyjnaha ekstazu, jaki adčuvajuć, cikaviačysia vyklučna niezacikaŭlenymi ŭ sabie asobami. Važna toje, što katalizatar hetaha biaźmiežža zusim nie cikaŭnaść (nie žadańnie ŭbačyć pryčynu abyjakavaści da ich), jany nastolki ehaistyčnyja, što matyvuje ich tolki ŭłasnaja patreba adčuvać dziŭnaje pačućcio, mahutna adčuć biaźmiežnuju luboŭ da siabie va ŭłasnym samaachviaravańni, u biaskoncym šerahu svaich pakut.
Kožny raz, jak hierainščyk Robiert, jany ciahnucca da fantastyčnaha špryca, jaki składajecca z emacyjnych vybliskaŭ. Hladzicie, samaje hałoŭnaje dla Robierta — atrymać dozu, nie maje značeńnia jakim čynam i jakimi niahodami daviadziecca heta zrabić. Doza — heta nieparaŭnalnaja nadzionnaja nieabchodnaść, niepieraadolnaje žadańnie, adziny mahčymy sens.
Potym Robiert atrymlivaje jaje, och, momant kulminacyi. Mahčyma, što ŭ hety momant maleńkija elfy ŭnutry ŭ Robi zavodziać svaju pieśniu pra toje, jak žachliva, jak vydatna!
Zatym adbyvajecca pastupovy, płaŭny, najdalikatny spad ejfaryi i racyjanalnyja razvažańni Roba pra toje, što nie takaja ŭžo była i patreba ŭ zapavietnaj dozie. Ale recydyŭ niepaźbiežny, takim čynam, siomy kruh piekła davodzicca tranślavać nanova. Usio paŭtarajecca znoŭ.
I ništo/nichto nie zdolny spynić narkamana, tamu što jamu naplavać na zabaronu, na dva hady lačeńnia ŭ klinicy, jamu naplavać na ŭsio. Unutryvienna, unutrymuskulna, paŭsiudna, kali łaska! Narkotyki — heta nie chvaroba.
Narkotyki ŭsiaho tolki simptom, bo chvaroba tut tolki zaležnaść. Z emacyjnym paniavolańniem sprava idzie jašče dramatyčniej, bolš malaŭniča i cikaviej, tamu z hetaha zahannaha łabirynta vybracca praktyčna niemahčyma, kožny raz, emacyjnyja mazachisty-narkamany pakutujuć vyklučna mahutna i doŭha, i jak i ŭsie zaležnyja ludzi, jany, zrazumieła, admaŭlajuć fakt najaŭnaści zaležnaści, jany kažuć pra takija vysokija materyi, jak kachańnie, hłybokaje jadnańnie duš na ŭsich uzroŭniach śviadomaści, maralny kryzis, paranarmalnyja impulsy i h.d., ale zatym, kali pakuty vyčerpvajuć siabie napoŭnicu, jany znoŭ adpraŭlajucca ŭ zajmalny pošuk novaha kata.
I, biezumoŭna, znachodziać. Vidavočna, što mazachisty nie stvarajuć novyja adnosiny, jany praciahvajuć staryja, źmianiajučy tolki abjekt, da jakoha jany ciapier buduć pryviazanyja žaleznymi łancuhami całkam. Novaśpiečany kat zabiaśpiečvaje zaležnych toj ža palitraj adčuvańniaŭ, viadoma, dadajucca niekatoryja liryčnyja adstupleńni i varyjacyi, adnak, sutnaść zastajecca adzinaj: jany prosta chočuć atrymać dozu i atrymlivajuć jaje ŭ piermanientnym režymie. Niemudrahielistaść dadzienaj devijacyi prosta dzivić svajoj niavinavataściu i prastatoj.
Maralnyja mazachisty ćviorda pierakananyja, što chata ź biełym płotam, dva buldohi, kvietniki ź pivoniami ŭ sadzie i kruasany na śniadanak - heta mienavita toje, što nikoli ich nie zadavolić. Jany hatovyja kryčać ŭsiamu śvietu, što im treba bolš, šyrej, maštabniej, jašče bolš baluča. Elektrašokam ŭ centralnyja niervy! Jany davodziać, što adčuvajuć i razumiejuć śviet, luboŭ i adnosiny našmat hłybiej i tančej, ale heta nie tak.
Ludzi zaležnyja i ich treba vyratavać, ale vyratavańnie tapielcaŭ, jak viadoma, prerahatyva samich niaščasnych. Nažal, siarod psichałahičnych treninhaŭ i raznastajnych terapij roznaha ŭzroŭniu składanaści niama panacei, ale ŭśviedamleńnie niebiaśpieki pavinna być tym samym vyratavalnym kruham, za jaki ja prapanuju ŭchapicca ŭsim amataram haračaha.
Važna razumieć, što ŭsio što z nami adbyvajecca - heta vynik našych rašeńniaŭ. Bo niepaźbiežna nadychodzić dzień, kali nam davodzicca rabić vybar: pačynać abo zakančvać, žyć ci pamierci, zaležać ci być svabodnymi, padajučy sabie prava na takoje ŭjaŭnaje, ale ekstremalna doŭhačakanaje ščaście».
* * *
«Pośviaŝajetsia Hlebu
Ty hovoriš, čto oni je….sia, kak bohi,
vpustiv v svoi lehkije tichij uharnyj haz,
naši spletionnyje nohi,
mnohočiślennosť dikich tieł v pozie dohhi,
Ty — morie. Ja — vodołaz.
Pas. Hłotaja ślunu, iz nosa tiečiot piena,
psichonavty risujut v svojej hołovie ćviety,
žuju tvoju kožu, dołblu ja tiebia po vienam.
vyrubiv niervy, słomali v okruhie vsie rty.
Smotri.
zdieś słova, čto vrastajut v miaso
i povsiudu — trupy živych ludiej.
amierikanskij kovboj nam na šieju brosajet łasso.
Ja — nikto, značit, ty — ničiej.
Biej.
mienia, niet šansov na ostanovki.
nam nie chvatajet vriemieni, čtoby byť,
morfij prievysił sam svoi dozirovki.
Ty otkryvaješ kosmos i umolaješ — płyť.
Skryť. ot kopov tvoi vsie paroli i javki,
podaťsia v bieha, v łabirintach čužich aort,
umierieť, zadochnuvšiś vo vsiech horodskich davkach,
iz boli iśpieč naš pochoronnyj tort.
Plevať, i vykačav vieś obŝij vozduch,
v sierdcievinie pustot-oślepitielnoj ślepoty,
na našich mohiłach jeŝio tancievať nie pozdno.
Dieńhi — biednym,sobakam — kosti, mnie — ty.
Kamientary