«Chto viedaje, navošta žyć, moža vytrymać luboje jak». Psichołah Viktar Frankł pra toje, jak vyžyć u turmie
Viktar Frankł svaju pieršuju knihu pačaŭ pisać u Aśviencimie. I mienavita heta — žadańnie vykłaści viedy, jakija mahli zahinuć razam z aŭtaram, — dazvoliła jamu vyžyć. Viktar Frankł stvaryŭ adnu z samych upłyvovych psichałahičnych škoł sučasnaści — łohaterapiju. U svaich knihach jon padkazvaje, jak prajści praz ciažkaści, nie złamacca i znajści sens navat u pakutach, piša ŭ časopisie «Naša historyja» Paŭlina Skurko.
Jak napoŭnić svajo žyćcio sensam? Frankł padkazvaje try šlachi. Pieršy — karysnaja praca, značnyja ŭčynki, tvorčaść. Druhi — pieražyvańni, pačućci da inšaha, spaznańnie dabra, iściny, pryhažości, unikalnaści inšaha čałavieka. Treci — naša staŭleńnie da niepaźbiežnych pakut, jakija niasie žyćcio.
«Nastojliva raju ŭsim rabić tak, jak ja: kali zdarajecca niešta drennaje, ja padaju na kaleni (tolki ŭ svaim ujaŭleńni, viadoma ž) i malusia, kab nie zdarałasia ničoha horšaha. Bo isnuje ijerarchija nie tolki dobraha, ale i drennaha, pra što zaŭsiody varta pamiatać», — pisaŭ Frankł.
Znak
Viktar Frankł naradziŭsia 26 sakavika 1905 hoda, pamior u 1997-m i ŭsio žyćcio pražyŭ u Vienie. Jon vyrašyŭ stać doktaram jašče ŭ dziacinstvie.
Maleńki Viktar mieŭ zvyčku ŭranku pić kavu ŭ łožku, paśla čaho jašče niejki čas razvažaŭ pra sens žyćcia i budučaha dnia. U škole chłopčyk staŭ vyvučać psichałohiju i navat zmajstravaŭ detektar chłuśni, zasnavany na psicha-halvaničnych refleksach, jaki vypraboŭvaŭ na adnakłaśnikach.
Možna skazać, što žyćcio Frankła vyznačyŭ znak. Paśla taho, jak u 1938-m nacysty zachapili Aŭstryju, jon, viadomy 33-hadovy psichijatr, padaŭsia na amierykanskuju vizu, kab emihravać. I atrymaŭ. Ale viza była na adnaho. A jaho baćkoŭ čakaŭ kancłahier… Doma na stale Frankł pabačyŭ askiepak marmuru. Vyjaviłasia, heta baćka padabraŭ frahmient skryžalaŭ na miescy spalenaj sinahohi. «Chočaš, skažu tabie, ź jakoj heta zapaviedzi? Bo tolki adna ź dziesiaci zapaviedziaŭ pačynajecca z hetaj litary: «Šanuj baćku svajho i maci svaju, kab praciahnulisia dni tvaje na ziamli»». «I ja zastaŭsia «na ziamli», z baćkami, nie staŭ atrymlivać vizu. Mahčyma, rašeńnie zastacca daŭno ŭžo saśpieła, i arakuł na samaj spravie paŭtaraŭ hołas majho sumleńnia. Možna ž było ŭbačyć u kavałku marmuru ŭsiaho tolki karbanat kalcyju, ale heta zaśviedčyła b ekzistencyjalny vakuum takoha čałavieka».
Mama Frankła zahinuła ŭ hazavaj kamiery. Tata jašče raniej u tym ža kancłahiery pamior ad pnieŭmanii. Viktar pranios u kancłahier ampułu morfiju, i jana prydałasia. «Hetuju dozu ja ŭvioŭ baćku, kali vačyma doktara ŭbačyŭ, što raźvivajecca terminalny aciok lohkich, heta značyć, jamu nakanavana projhryšnaja pieradśmiarotnaja baraćba za kožny hłytok pavietra. Baćku spoŭniŭsia 81 hod, jon doŭha niedajadaŭ. Ja spytaŭsia: «Ničoha nie balić?» — «Nie». — «Ty čaho-niebudź chočaš?» — «Nie». — «Što-niebudź skazać naprykancy?» — «Nie». Tady ja pacałavaŭ jaho i pajšoŭ. Ja viedaŭ, što žyvym bolš jaho nie pabaču, ale dzivosnaje pačućcio achapiła mianie: ja vykanaŭ svoj abaviazak, pazbaviŭšy baćku ad biessensoŭnych pakut».
Vopyt źniavoleńnia i pakut całkam źmianiŭ Frankła i vyznačyŭ usio jaho dalejšaje žyćcio.
«U maładości ja baviŭ vychadnyja ŭ varjete. Mnie heta padabałasia, ale pakidała niepryjemny asadak, bo varta było b zamiest hetaha siadzieć doma, zapisvać svaje dumki i pisać artykuły. Paśla kancłahiera ŭsio źmianiłasia. Z tych časoŭ u vychadnyja ja dyktavaŭ svaje knihi. Ja navučyŭsia ekanomić čas. Ja staŭ raschodavać jaho vielmi skupa — tolki na asensavanyja zaniatki. I ŭsio ž mušu pryznacca: i da łahiera, i paśla ja zdradžvaŭ svaim praviłam. Zrazumieła, potym ja strašna złavaŭ na siabie, tak złavaŭ, što časam pa niekalki dzion nie chacieŭ z saboj razmaŭlać», — pryznavaŭsia Frankł.
Čym pryvabić dziaŭčynu
Vyvučyŭšysia na nieŭrołaha i psichijatra ŭ takich hihantaŭ, jak Zihmund Frejd i Alfred Adler, Frankł arhanizavaŭ u Vienie i inšych haradach Aŭstryi biaspłatnyja psichałahičnyja kansultacyi dla moładzi, u pryvatnaści, śpiecyjalnuju akcyju ŭ čas ispytaŭ i vydačy atestataŭ. Jon ličyŭ svajoj zasłuhaj toje, što ŭ 1930-m u Vienie ŭpieršyniu nie było nivodnaha samahubstva siarod vypusknikoŭ.
Jon taksama vykładaŭ u Narodnym univiersitecie Vieny, dzie ŭsie achvotnyja mahli słuchać lekcyi dla samaadukacyi. «Kožny raz, kali ja chacieŭ zrabić uražańnie na dziaŭčynu, a majoj źniešnaści dla hetaha vidavočna nie chapała, ja išoŭ na maleńkuju chitraść. Skažam, my ŭpieršyniu sustrakajemsia na tancach: ja puskajusia ŭ zachopleny apovied pra niejkaha Frankła, čyje zaniatki ŭ Narodnym univiersitecie ja nikoli nie prapuskaju, i nastojliva prapanuju novaj znajomaj abaviazkova naviedać razam sa mnoj sieminar abo lekcyju. Najbližejšym viečaram my prychodzim u paradnuju zału, dzie hety Frankł čytaje svoj kurs, — zała zaŭsiody pierapoŭnienaja. Ja pradbačliva ŭładkoŭvajusia z kraju ŭ piarednich šerahach, i možacie sabie ŭjavić, jakoje ŭražańnie heta robić na dziaŭčynu, kali spadarožnik raptam pakidaje jaje i pad apładysmienty publiki vychodzić na avanscenu».
Frankł mieŭ aratarski dar, u nieŭrałahičnaj klinicy, dzie pracavaŭ paśla vajny, jaho navat prazvali Niervahiobielsam. Kali ŭ 1938-m nacysty ŭvajšli ŭ Vienu, Frankł jakraz čytaŭ lekcyju. Raptam u zału ŭvarvaŭsia šturmavik.
«Havary tak, kab jon razhubiŭsia i zabyŭ, čaho pryjšoŭ», — skazaŭ sabie lektar i praciahvaŭ, hledziačy ŭ abličča šturmavika, pramaŭlać dakład «Nieŭroz jak simptom našaha času». Nacyst nie kranuŭsia ź miesca, pakul doktar nie skončyŭ vystup.
«Kožnamu stvareńniu dadziena zbroja dla samaabarony: kamu rohi, kamu kapyty, džała abo jad, u mianie — dar krasamoŭstva. Pakul mnie rot nie zatknuć, sa mnoj lepš nie źviazvacca».
U 1939-m miesca zvolnienych nacystami daktaroŭ-jaŭrejaŭ zaniali maładyja, ale łajalnyja dyktatarskamu režymu, mnohija biez naležnaha dośviedu. Pa Vienie razyšłasia historyja, jak adzin ź ich abviaściŭ pacyjentku miortvaj, a potym jana aprytomnieła. «Niačasta davodzicca viartać pacyjentaŭ z morha ŭ adździaleńnie!»
Sam Frankł u 1938-m uznačaliŭ nieŭrałahičnaje adździaleńnie balnicy Rotšylda — apošniaj, jakaja prymała pacyjentaŭ-jaŭrejaŭ. Za dzień da doktara mahli pastupić da dziesiaci samahubcaŭ, jakich jon staraŭsia ratavać trepanacyjami i injekcyjami prosta ŭ mozh.
Pierad daktarami jaŭrejskaj balnicy stajała etyčnaje pytańnie, ci varta ratavać žyćci tych, chto kančaŭ z saboj pierad departacyjaj. «Pavažajučy rašeńnie čałavieka, ja patrabuju, adnak, pavahi i da maich pryncypaŭ, a jany kažuć: ratavać, pakul ja mahu». Tolki adnojčy Frankł zdradziŭ hetamu pryncypu. Pažyłyja muž i žonka vyrašyli razam pajści z žyćcia. Kali ich pryvieźli, žonka była ŭžo miortvaja, a muž pamiraŭ. Doktar spytaŭ siabie: niaŭžo ja hatovy viarnuć čałavieka da žyćcia tolki zatym, kab jon moh prysutničać na pachavańni žonki?
Hierojstva Frankła i jaho načalstva (jakoje choć načapiła značok prynaležnaści da nacysckaj partyi, ale praciahvała dapamahać padnačalenamu-jaŭreju) — baraćba suprać prymusovaj eŭtanazii psichičnachvorych. Frankł vypisvaŭ miedycynskija daviedki, dzie zamiest šyzafrenii pisaŭ afaziju, to- bok «arhaničnaje zachvorvańnie mozhu», a miełancholiju pieratvaraŭ u «tryźnieńnie, vyklikanaje lichamankaj». Takich pacyjentaŭ jon moh lačyć abo prosta trymać u balnicy padčas fazy depresii.
Cili
Pieršaja žonka Viktara pracavała miedsiastroj. Jana vyrašyła zakachać doktara ŭ siabie, kab adpomścić za kinutuju siabroŭku. Doktar razhadaŭ namier, jany pasiabravali…
Frankł śmiajecca, što Cili (jana była na 13 hadoŭ maładziejšaj) nahadvała ispanskuju tancoŭščycu (jak jon ich sabie ŭjaŭlaŭ). Ale palubiŭ jon jaje nie za heta. Adnojčy pierad siamiejnym abiedam jaho vyklikali ratavać čałavieka paśla sproby samahubstva. Viarnuŭsia jon praź niekalki hadzin, abied byŭ sarvany. Baćki ŭžo pajeli, ale Cili — nie. Jana była ŭsturbavanaja: «Jak prajšła apieracyja, jak adčuvaje siabie pacyjent?» «U hety momant ja i vyrašyŭ ažanicca z hetaj sardečnaj, čułaj dziaŭčynaj. Nie tamu, što jana značyła niešta dla mianie, ale tamu, što jana była saboj».
Užo ŭ łahiery na 23-hodździe jon piša joj na paštoŭcy: «Na tvajo śviata zyču sabie, kab ty zachoŭvała viernaść sabie».
Viktar i Cili stali apošniaj jaŭrejskaj paraj Vieny, kamu nacysckija ŭłady dazvolili ažanicca. Da fatohrafa para išła pieški — jaŭrejam užo zabaranili karystacca taksi — z žoŭtymi zorkami na ŭračystych kaściumach, Cili była ŭ velumie.
Zavodzić dziaciej jaŭrejam zabaraniali pad pahrozaj kancłahiera i abortu (a dla inšych nacyj abort naadvarot abviaščaŭsia niezakonnym). Frankł pryśviaciŭ knihu ich nienarodžanamu dziciaci.
Praz 9 miesiacaŭ paśla viasiella para musiła pierasialicca ŭ łahier Terezijenštat — «uzornaje hieta». A praz dva hady Frankła nakiravali ŭ inšaje miesca. Cili, što pracavała na śludzianoj fabrycy, dabiłasia, kab jaje adpravili za im. Novym łahieram vyjaviŭsia Aśviencim.
Apošniaja radaść, jakoj žonka padzialiłasia ź Viktaram pierad tym, jak ich raździalili ŭ Aśviencimie, — joj udałosia raźbić svoj hadzińnik, kab trafiej nie dastaŭsia esesaŭcam.
«Pisać ułasnaj kryvioju nialohka, ale lohka napisać dobruju knihu»
Čakajučy zahadu pra departacyju ŭ kancłahier, Frankł pisaŭ kanśpiekt budučaj knihi «Doktar i duša» — kvintesiencyi łohaterapii. Jon trymaŭ rukapis pad padkładkaj palito, ź jakim pryjšłosia rasstacca ŭ Aśviencimie. Zamiest palito i kaściuma jamu vydali stary, zanošany surdut — vidavočna, jaho ŭłaśnik zahinuŭ u hazavaj kamiery. U kišeni Frankł znajšoŭ staronku malitoŭnika. Jon uspryniaŭ heta jak znak — žyć. I adnaŭlać knihu pa pamiaci.
Pa prybyćci ŭ Aśviencim viaźniaŭ dzialili na dźvie hrupy, i sumnaviadomy doktar Jozef Mienhiele nakiravaŭ Frankła naleva. Pakolki siarod hetaha natoŭpu Frankł nie pabačyŭ znajomych, zatoje dvaich jaho tavaryšaŭ skiravali naprava, jon za śpinaj Mienhiele prajšoŭ da ich. Heta pieršaja historyja, kali cud — abo niejmaviernaja rašučaść — uratavaŭ jaho žyćcio.
Acalełaja mienšaść daviedałasia praŭdu ŭviečary. Frankł staŭ raspytvać staražyłaŭ, kudy trapiŭ jaho kaleha i siabar. «Jaho adpravili na levy bok?» — «Tak». — «Tady hladzicie, jon tam», — i doktaru pakazali na komin, ź jakoha vyryvaŭsia słup połymia i pierachodziŭ u złaviesnaje vobłaka dymu. «Vaš siabar tam, jon płyvie na nieba».
Pieršaja faza: šok
Frankł zaŭvažyŭ u viaźniaŭ łahiera try fazy psichałahičnaj reakcyi. Pieršaja — šok paśla prybyćcia pad hrubyja, ździeklivyja kryki, jakija supravadžali ŭsio łahiernaje žyćcio.
«Ja byŭ u žachu, ale heta było navat da lepšaha, bo krok za krokam nam pryjšłosia pryvykać da biaskoncych žachaŭ». Šok uzmacniali emacyjnyja areli. Novaprybyłych čakała łaźnia i niečakana vietlivyja esesaŭcy: jany ŭhavorvali addać hadzińniki, kaštoŭnaści — usio adno ž adbiaruć, dyk čamu nie addać ich pryjemnym ludziam…
Raniej usie viaźni byli i ŭjaŭlali siabie «kimści», a ciapier ź imi abychodzilisia jak z poŭnym «ništo».
Viaźniam nie pakidali ničoha, akramia ŭłasnych hołych ciełaŭ, navat vałasoŭ: «usio, čym my vałodali, było, litaralna kažučy, naša hołaje isnavańnie». Akulary dy pojas — voś i ŭsia materyjalnaja suviaź z raniejšym žyćciom.
Niečakana prychodziła zmročnaja viesiałość — ludzi razumieli, što bolš niama čaho hublać. Zatym — cikaŭnaść: ci vyjdu ja z hetaha stanovišča žyvym?
Kubki, adabranyja ŭ viaźniaŭ. Muziej Aśviencima.
Druhaja faza: apatyja, cynizm
Druhaja faza łahiernaha źniavoleńnia — hłybokaje pahružeńnie ŭ tutejšaje žyćcio. Hetaj fazie ŭłaścivaja apatyja i niešta nakštałt emacyjnaj śmierci — miechanizm samaabarony.
Spačatku viazień tužyć pa domie. Adčuvaje ahidu da navakolnaha žachu. Ale chutka pačućci prytuplajucca, adstupajuć. Čałaviek pierastaje advodzić vočy ad miortvych i tych, chto pamiraje, — vidovišča staje nastolki zvyčajnym, što pierastaje kranać. Usie namahańni i emocyi skancentravanyja na adnoj zadačy — zachavać svajo žyćcio i žyćcio siabroŭ. U kancy dnia viaźni z palohkaj uzdychali: «Dziakuj Bohu, jašče adzin dzień prajšoŭ!»
Rečaisnaść advučała čałavieka płanavać (pakul vajna ci źniavoleńnie praciahvałasia, heta nie mieła sensu), kiravać svaim žyćciom (čałaviek adčuvaŭ siabie piasčynkaj u vichury źniešnich abstavin). A pastajannyja prynižeńni pryvivali žadańnie zahubicca ŭ natoŭpie, vyzvaliŭšysia ad adkaznaści i svabody. Usio heta pierajmali i nastupnyja pakaleńni.
U viaźniaŭ nie było ni času, ni sił ličycca z marallu. Tych, chto adbyvaŭ u hazavuju kamieru, ahladali ź biessaromnaj cikavaściu: ci nie lepšyja ich kurtki i čaraviki, čym svaje ŭłasnyja
Ich los vyrašany, a tyja, chto zastavaŭsia, pavinny byli pavysić svaje šancy na vyžyvańnie luboj canoj. U łahiery vyžyvali najpierš tyja, chto paśla doŭhich hadoŭ źniavoleńnia pazbaŭlaŭsia ad usich zhryzot sumleńnia i byŭ hatovy skarystacca lubymi srodkami, kab vyratavać siabie. «My, acalełyja z dapamohaj mnohich ščaślivych vypadkovaściaŭ abo cudaŭ, viedajem: najlepšyja nie viarnulisia».
Pastajannaje napružańnie zvodziła ŭnutranaje žyćcio viaźnia da prymityŭnaha ŭzroŭniu, ludzi tracili cikavaść da ŭsiaho, što nie dapamahała vyžyć. Hetym lohka rastłumačyć niačułaść. Frankł raskazvaje, jak pry pieravodzie z Aśviencima ŭ Dachau jaho ciahnik išoŭ praź Vienu, paŭz jaho rodnuju vulicu. «Maładyja chłopcy z hadami łahiernaha žyćcia za plačyma pilna razhladali horad. Ja pačaŭ prasić puścić mianie da akienca choć na imhnieńnie, sprabavaŭ patłumačyć, jak mnoha značyć dla mianie pohlad na Vienu mienavita ciapier. Mnie hruba admovili: «Ty žyŭ tut? Značyć, užo nahledzieŭsia!» Padniaŭšysia na dybački i hledziačy nad hałovami skroź kraty, ja kinuŭ raźvitalny pohlad na rodny horad. My ŭsie adčuvali siabie chutčej miortvymi, čym žyvymi, bo dumali, što naš ciahnik adpraŭlajecca ŭ Maŭtchaŭzen i nam zastałosia žyć usiaho adzin-dva tydni. Mnie zdavałasia, što ja hladžu na vulicy, płoščy i damy vačyma čałavieka z taho śvietu…»
Dzie znajści svabodu za kratami
U łahiery Frankł zaŭvažyŭ paradoks: niekatoryja źniavolenyja, jakija zusim nie vyhladali dužymi, trymalisia i vyžyvali najlepš. Hetyja ludzi mahli znajści prystanišča ad navakolnaha kašmaru ŭ bahatym unutranym žyćci i duchoŭnaj svabodzie.
Frank dzielicca, jak heta ŭdavałasia jamu. Adnojčy ranicaj atrad bryŭ na pracu — u ciemry, spatykajučysia ab kamiani, u parvanym abutku, pa łužynach, pad ledzianym vietram. Kanvojnyja kryčali i padšturchoŭvali prykładami. Chavajučy rot u padniaty kaŭnier, adzin čałaviek šapnuŭ: «Kali b našy žonki ŭbačyli nas! Spadziajusia, u ich łahierach umovy lepšyja i jany nie viedajuć, što adbyvajecca z nami».
I kožny pačaŭ dumać pra svaju žonku. «Časam ja hladzieŭ na nieba, dzie ružovaje śviatło ranicy ŭžo pačało prabivacca z-za chmarnaj hrady. Ale dumki byli zaniatyja vobrazam majoj žonki, jaki ŭjaŭlaŭsia sa zvyšnaturalnaj vastrynioj. Ja čuŭ, jak jana adkazvaje mnie, bačyŭ jaje ŭśmiešku, jaje adkryty i padbadziorlivy pohlad. Mianie prakałoła dumka: pieršy raz u žyćci ja ŭbačyŭ iścinu, apietuju ŭ vieršach stolkich paetaŭ i abvieščanuju stolkimi myślarami: kachańnie — heta kančatkovaja i najvyšejšaja meta. Ja zrazumieŭ, što čałaviek, u jakoha ničoha nie zastałosia na śviecie, usio jašče moža spaznać asałodu, choć na imhnieńnie, va ŭjaŭnych znosinach sa svaimi lubimymi. U stanie krajniaj biezvychodnaści, kali čałaviek nie moža vykazać siabie ŭ jakoj-niebudź karysnaj dziejnaści, kali jaho adzinaje dasiahnieńnie — heta hodna pieranosić pakuty, — navat u takim stanoviščy čałaviek moža, praz poŭny lubovi rozdum pra blizkaha, vyrazić siabie».
Adzin ź viaźniaŭ spatyknuŭsia, zadnija ŭpali na jaho, padlacieŭ kanvair z pałkaj… Ale heta nie mieła značeńnia: Viktar praciahvaŭ razmovu z kachanaj, zadavaŭ joj pytańni, jana adkazvała i pytałasia sama… Jon zrazumieŭ:
kachańnie značna bolšaje za fizičnaje isnavańnie kachanaha čałavieka.
«Ja ŭsio bolš i bolš adčuvaŭ jaje prysutnaść pobač, zdavałasia, što ja mahu dakranucca da jaje, praciahnuć ruku i ścisnuć jaje. Pačućcio było vielmi mocnym: jana tut».
«Haliciesia štodnia, niahledziačy ni na što, navat kali dla hetaha davodzicca karystacca askiepkam škła, — vučyŭ byvały. — Navat kali za jaho pryjdziecca addać apošni kavałak chleba. Vy budziecie vyhladać maładziejšymi, a ščoki — bolš ružovymi. Kali vy chočacie zastacca ŭ žyvych, jość tolki adzin šlach — vyhladać prydatnymi dla pracy: halicca, stajać i chadzić badziora.
«Arbeiten!»
Humar byŭ jašče adnoj zbrojaj u baraćbie za samazachavańnie, dapamahaŭ uźniacca nad situacyjaj, davaŭ unutranuju svabodu.
Viaźni vydumlali viasiołyja situacyi z budučyni, naprykład: na zvanym abiedzie, kali ŭniasuć supnicu, my zabudziemsia i pačniom malić haspadyniu začarpnuć nam «z dna» (bo tolki tak u misku viaźnia traplała choć para harošyn).
Frankł i jaho siabar-chirurh paabiacali sabie štodzień prydumlać choć by adnu paciešnuju historyju pra budučyniu. Pierad prychodam nahladčyka bryhadzir padhaniaŭ viaźniaŭ krykami: «Pracavać! Pracavać!». «Ujavi, — śmiajaŭsia Frankł, — adnojčy, kali ty budzieš vykonvać vialikuju apieracyju, u apieracyjnuju ŭvarviecca sanitar, abviaščajučy pra prychod staršaha chirurha krykam: «Pracavać! Pracavać!».
Umieńnie bačyć rečy ź ich śmiešnaha boku — adzin z chitrykaŭ, jakomu treba navučycca, avałodvajučy mastactvam žyć. A treniravacca ŭ mastactvie žyć možna navat u kancłahiery.
Važnaje pytańnie
Uspaminy, hłybinia pačućciaŭ, humar — usio heta suciašała, ale nie ratavała. Bolšaść viaźniaŭ ličyli, što ŭsie mahčymaści dla ich užo stračanyja. Razam ź vieraj hublałasia duchoŭnaja i fizičnaja stojkaść.
Nabližałasia śmierć. Simptomy zaŭsiody byli adnolkavyja: adnojčy ranicaj čałaviek admaŭlaŭsia apranucca, pamycca i vyjści na płošču dla pastrajeńnia. Ni prośby, ni ŭdary, ni pahrozy nie mieli efiektu. Jon prosta lažaŭ. Jaho ničoha bolš nie chvalavała.
Frankł pryvodzić krasamoŭny prykład. Jaho susied pa baraku, viadomy kampazitar, saśniŭ son pra vyzvaleńnie. Hołas u śnie skazaŭ jamu, što vyzvaleńnie pryjdzie 30 sakavika. Uvieś sakavik jon byŭ poŭny nadziei. 29- ha raptam zachvareŭ. 30-ha ŭ jaho pačałasia lichamanka. A 31- ha sakavika 1945 hoda jon pamior. Źniešnie — ad tyfu. Ale na dumku Frankła — ad raptoŭnaj straty nadziei i mužnaści, paśla čaho jaho arhanizm pierastaŭ supraciŭlacca tyfu. A vyzvaleńnie było tak blizka…
Frankł pabačyŭ, što vyratavać viaźnia ŭ samyja ciažkija chviliny moža raptoŭna adšukanaja meta. «Mnie ŭžo niama čaho čakać ad žyćcia», — kazaŭ niaščasny. «Ale padumaj, čaho žyćcio čakaje ad ciabie?» — adkazvaŭ Frankł. Hetaje pytańnie lahło ŭ asnovu łohaterapii.
«Važna nie toje, čaho my čakajem ad žyćcia, a toje, čaho žyćcio čakaje ad nas. Nam treba pierastać pytacca pra sens žyćcia, a zamiest hetaha zrazumieć, što žyćcio zadaje pytańni, stavić zadačy — štodnia i štohadziny.
Naš adkaz pavinien zaklučacca ŭ pravilnych učynkach i pavodzinach. Hetyja zadačy, a značyć i sens žyćcia, — u kožnaha svaje i źmianiajucca ad momantu da momantu. Tamu niemahčyma vyznačyć sens žyćcia naohuł. Žyćcio realnaje i kankretnaje, jak i jaho zadačy», — ličyŭ Frankł.
Kali čałaviek uśviedamlaje svaju adkaznaść pierad niečym ci niekim, kali razumieje, navošta jamu žyć, to budzie zdolny vynieści amal luboje jak.
Sam Frankł strasna žadaŭ vyžyć, kab uznavić rukapis knihi, kanfiskavany ŭ Aśviencimie. Kali ŭ kancy vajny psichołah zachvareŭ na tyf, staŭ nakidvać natatki na abryŭkach esesaŭskich farmularaŭ — i pieramoh chvarobu.
Frankł kalekcyjanavaŭ dościpy, sam lubiŭ ich prydumlać i maryŭ napisać knihu pra mietafiziku humaru. Aniekdot ź jaho kalekcyi.
Čałaviek pryjechaŭ u polskaje miastečka ź vialikaj dolaj jaŭrejskaha nasielnictva i nadumaŭ naviedać bardel. Jon saromieŭsia naŭprost pytacca adras, tamu źviarnuŭsia da staroha jaŭreja ŭ łapsardaku z pytańniem:
— Dzie tut žyvie rabin?
— Tam, u zialonym domie.
— Jak! Niaŭžo taki słavuty nastaŭnik žyvie ŭ domie raspusty?
— Što vy takoje kažacie! Bardel — tam, ubaku, u takim čyrvonym budynku.
— Vialiki dziakuj! — padziakavaŭ šukalnik bardela i nakiravaŭsia pa nazvanym adrasie.
«Ci nie tak varta i doktaru budavać razmovu z pacyjentam? — piša Frankł. — Jašče ŭ pačatku praktyki ja pierakanaŭsia, što, źbirajučy anamniez, nielha pytacca žančynu, ci rabiła jana abort, a treba adrazu: «Kolki abortaŭ vy rabili?» I mužčynu biessensoŭna pytacca, ci chvareŭ jon na prancy, ale «Kolki kursaŭ lačeńnia myšjakom vy prajšli?». I šyzafrenika nie pytajciesia, ci čuje jon hałasy, ale adrazu — pra što jany havorać».
Ci jašče taki aniekdot. U vahonie siadziać adzin nasuprać adnaho esesaviec i jaŭrej. Jaŭrej dastaje sieladziec, raźbiraje jaho i jeść, ale adździalaje hałavu i znoŭ zavaročvaje.
— Čamu vy tak zrabili? — dapytvajecca esesaviec.
— U hałavie mozh, jaho ja viazu dzieciam: źjaduć i parazumniejuć.
— Nie pradaście mnie?
— Kali chočacie.
— Kolki kaštuje?
— Marka.
— Voś vam marka! — esesaviec tut ža źjadaje sieladcovuju hałavu.
Praź piać chvilin jon kryčyć:
— Parchaty žyd, sieladziec całkam kaštuje 10 pfieninhaŭ, a ty pradaŭ mnie hałavu za marku!
Jaŭrej spakojna zaŭvažaje:
— Nu voś, užo padziejničała.
Sens pakutaŭ
Jak napoŭnić svajo žyćcio sensam? Frankł padkazvaje try šlachi. Pieršy — karysnaja praca, značnyja ŭčynki, tvorčaść. Druhi — pieražyvańni, pačućci da inšaha, spaznańnie dabra, iściny, pryhažości, unikalnaści inšaha čałavieka. Treci — naša staŭleńnie da niepaźbiežnych pakut, jakija niasie žyćcio.
Navat biezdapamožnaja achviara bieznadziejnaj situacyi moža padniacca nad saboj i pieratvaryć asabistuju trahiedyju ŭ tryumf. Kali nielha źmianić situacyju, to možna vybrać svajo staŭleńnie da jaje. Čałaviek sam vyrašaje, padparadkavacca abo supraćstajać. Vyrašaje, jakim stanie ŭ najbližejšuju chvilinu. Možna zastacca mužnym, poŭnym hodnaści i bieskaryślivym — abo zabycca na čałaviečuju hodnaść.
«Nichto nie moža palehčyć tvaje pakuty — ale možna vyrašyć, jak nieści svoj ciažar. Dla nas, źniavolenych, hetyja dumki nie byli teoryjaj, adarvanaj ad realnaści. Jany byli adzinymi dumkami, jakija mahli nam dapamahčy.
Jany ratavali nas ad rospačy, kali zdavałasia, što niama nijakich šancaŭ vyjści žyvymi. Daŭno my prajšli stadyju pytańniaŭ, u čym sens žyćcia, kali razumieješ jaho jak dasiahnieńnie niejkich metaŭ šlacham aktyŭnaha stvareńnia. Dla nas hety sens achoplivaŭ ciapier šyrokaje koła žyćcia i śmierci, pakuty i pamirańnia».
Ci značyć heta, što abaviazkova treba pakutavać, kab adšukać sens? Ni ŭ jakim razie. Ale heta značyć, što žyćcio poŭnaje sensu navat niahledziačy na pakuty.
«Našamu pakaleńniu stała viadoma, što takoje čałaviek. Čałaviek — heta istota, jakaja vynajšła hazavyja kamiery Aśviencima. Adnak heta taksama i istota, jakaja ŭvachodziła ŭ hetyja kamiery z horda padniataj hałavoj, z malitvaj na vusnach».
«Isnujuć dźvie čałaviečyja rasy — «rasa» hodnych ludziej i «rasa» niahodnych». Tolki paśla vyzvaleńnia stała viadoma, što kamiendant apošniaha łahiera, u jakim znachodziŭsia Frankł, traciŭ niemałyja hrošy z ułasnaj kišeni na leki dla źniavolenych.
Paśla taho, jak amierykancy vyzvalili łahier, troje byłych viaźniaŭ-jaŭrejaŭ schavali jaho ŭ lesie. Načalniku amierykancaŭ, jaki vielmi chacieŭ złavić byłoha kamiendanta, pastavili ŭmovu: pakažuć miesca, kali amierykancy abaviazvajucca ničoha z kamiendantam nie rabić. Amierykanski aficer nie tolki strymaŭ słova, ale i ŭ niejkim sensie viarnuŭ kamiendanta na raniejšuju pasadu: jon zaniaŭsia zboram adzieńnia dla acalełych viaźniaŭ u susiednich vioskach.
Frankł pravodziŭ siarod viaźniaŭ sieansy hrupavoj psichaterapii. «Ja prasiŭ niaščasnych ludziej, jakija ŭvažliva słuchali mianie ŭ ciemry baraka, zachoŭvać mužnaść i vieryć, što bieznadziejnaść našaj baraćby nie prymianšaje jaje hodnaści i sensu. Ja kazaŭ, što ŭ ciažkija chviliny chto-niebudź hladzić na nas — blizki čałaviek, žyvy ci miortvy, abo Boh — i čakaje, što my nie rasčarujem jaho.
Jon spadziajecca ŭbačyć, što my pakutujem horda, a nie prynižana — i što my viedajem, jak hodna pamierci. I ŭ kancy ja kazaŭ pra našu achviarnaść, jakaja pry lubym zychodzie maje sens. U narmalnym śviecie, śviecie materyjalnaha pośpiechu, hetaja achviarnaść mahła padacca biessensoŭnaj. Ale nie. Ja raspavioŭ pra majho tavaryša, jaki, trapiŭšy ŭ łahier, pasprabavaŭ zaklučyć damovu ź Niabiosami: chaj jaho pakuty i śmierć vyratujuć istotu, jakuju jon lubiŭ, ad pakutlivaha kanca. Dla hetaha čałavieka pakuty i śmierć byli poŭnyja sensu: heta była jaho achviara, poŭnaja samaha hłybokaha značeńnia. Jon nie chacieŭ pamierci daremna. Ni adzin z nas hetaha nie choča».
Ci nie admianiaje śmierć usie našy pošuki sensu? Naadvarot, mienavita śmierć i nadaje žyćciu sens, farmuluje Frankł. Chutkapłynnaść žyćcia abudžaje pačućcio adkaznaści: «Žyvi tak, niby žyvieš užo druhi raz i pry pieršaj sprobie sapsavaŭ usio, što tolki možna sapsavać». Heta fraza pryśniłasia Frankłu i stała adnym z zapavietaŭ jaho teoryi: vykarystoŭvać kožny momant žyćcia — jon bolš nikoli nie vierniecca.
Toje, što adbyłosia ŭ minułym, — zachoŭvajecca nazaŭždy. Ciapierašniaje nie moža zakranuć minułaje: minułaje ŭžo vyratavana. Usio, što my zrabili, što stvaryli, daviedalisia i pieražyli, — usio chavajecca ŭ minułym, i nichto nie maje zmohi vyniščyć heta.
Treciaja faza: znoŭ stać čałaviekam
I voś nad łahieram źjaŭlajecca bieły ściah — znak taho, što nacysty zdajucca sajuźnikam. Viaźni niaśmieła vychodziać za varoty. Łuhi, kvietki — śviet čamuści nie robić vialikaha ŭražańnia. Usio zdajecca snom.
Pieršuju iskarku radaści vyklikaje jarki pievień… Viečaram u ziamlancy ludzi aściarožna pytajuć adno adnaho: «Skažy, ty siońnia radavaŭsia?» — «Ščyra kažučy, nie». Ludzi razvučylisia radavacca.
Pieršym pračynajecca cieła. Čałaviek pačynaje mnoha-mnoha jeści. I havaryć — hadzinami.
I tolki praz šmat dzion vyzvalajecca duša. Adnojčy čałaviek adčuvaje, niby ź jaje padajuć kajdany. «Z hetaha momantu pačynajecca tvajo novaje žyćcio. I ty, krok za krokam, znoŭ stanovišsia čałaviekam».
Paśla vyzvaleńnia viaźnia čakała try niebiaśpieki: skažeńnie marali, horyč i rasčaravańnie.
Frankł papiaredžvaje, što dla niekatorych imhniennaje vyzvaleńnie moža stać niebiaśpiečnym: heta jak zanadta chutka padniać z hłybini padvodnika, dzie jon dychaŭ pad vialikim ciskam. Mnohija nie mohuć pazbavicca ad upłyvu žorstkaści, jakaja atačała ich u łahiery. Časta heta vyjaŭlałasia ŭ niaznačnym. Adzin ź viaźniaŭ padčas prahułki pa palach pačaŭ taptać ruń. Na zaŭvahu, što možna abyści, jon raźluciŭsia: «Nie śmiej heta kazać! Chiba ŭ nas mała adabrali? U mianie žonku i dzicia adpravili ŭ hazavuju kamieru — a ty nie dazvalaješ mnie staptać niekalki ściobłaŭ aŭsa?!»
Tolki pastupova da hetych ludziej viartałasia banalnaja iścina, što ni ŭ koha niama prava tvaryć zło, piša Frankł.
«My kazali adzin adnamu ŭ łahiery, što nie moža być takoha ziamnoha ščaścia, jakoje kampiensavała b usio, što my vynieśli. My nie spadziavalisia na ščaście — nie heta natchniała našu ŭstojlivaść i nadavała sens našym pakutam. Ale ŭsio ž my nie byli hatovyja da niahod».
Horyč pryčyniali abyjakavyja pozirki znajomych i źbityja frazy: «My pra heta ničoha nie viedali!» i «My taksama mučylisia!». A jašče horš było pieražyć rasčaravańnie. Akazałasia, što mnohich nichto ŭžo nie čakaŭ.
Viktar Frankł daviedaŭsia, što jaho žonka pamierła ŭ Aśviencimie ŭ pieršyja tydni paśla vyzvaleńnia, źniasilenaja, i takich było jašče 17 tysiač čałaviek. Jak było pieražyć?
Adrazu pa viartańni z łahiera Frankłu prapanavali padrychtavać dysiertacyju na padstavie łahiernych natatak. Znajomyja i kalehi bajalisia za jaho žyćcio. Ale rabota ŭratavała. «Ja dyktavaŭ bieśpierapynna, try stenahrafistki tolki paśpiavali źmianiać adna adnu — stolki nadyktoŭvaŭ štodnia, na pamiać, z samaha serca, u chałodnaj vienskaj kvatery, dzie vokny byli «zašklonyja» kardonkaj. Dyktujučy, ja chadziŭ tudy-siudy, a časam — kidaŭsia ŭ kresła i płakaŭ, nie ŭ siłach spravicca z dumkami, jakija nabyvali dla mianie ščymlivuju jasnaść. Adkrylisia šluzy…» Tak byŭ napisany biestsieler «Čałaviek u pošukach sensu», abo «Skažy žyćciu «Tak!»».
Paśla vyzvaleńnia Frankł vykupiŭ u vypadkovaha znajomca padviesku — maleńki załaty hłobus ź siniaj emallu na miescy akijanaŭ i nadpisam pa załatoj stužcy ekvatara: «Śvietam ruchaje luboŭ». Hetuju padviesku znajomiec zdabyŭ na składzie, dzie esesaŭcy trymali kanfiskavanaje ŭ viaźniaŭ. Viktar padaryŭ jaje Cili na ich pieršy sumiesny dzień naradžeńnia. «Na im zastałasia nievialikaja ŭmiacina, ale śviet, jak i raniej, ruchaŭsia luboŭju…»
…I voś nastupaje momant, kali były viazień užo nie moža zrazumieć, jak jon usio heta vynies. U dzień vyzvaleńnia ŭsio zdavałasia jamu dzivosnym snom, a ciapier usio pieražytaje ŭ łahiery zdajecca kašmaram.
I tady źjaŭlajecca razumieńnie, što paśla ŭsiaho pieražytaha, adpakutavanaha jamu bolš niama čaho bajacca.
Svaju druhuju žonku, Eleanoru, Frankł sustreŭ u 1946-m, padčas abychodu ŭ svaim adździaleńni Vienskaj palikliniki. Da jaho ź niejkaj prośbaj padyšła maładzieńkaja miedsiastra z chirurhii tvaru. «Bačyli, jakija vočy?»
Viktar i jaho druhaja žonka Eli, 1946 hod. VIKTOR FRANKL INSTITUTE
«Stareńnie nie pužaje mianie da taho času, pakul mnie ŭdajecca raści ŭ toj ža miery, u jakoj ja stareju. A mnie heta ŭdajecca. Voś, naprykład, skončany dva tydni tamu rukapis siońnia mianie ŭžo nie zusim zadavalniaje.
Škadavać starych niama pryčyny. Chutčej, maładyja pavinny im zajzdrościć. Tak, u starych niama mahčymaściej u budučyni; ale ŭ ich jość niešta bolšaje: dośvied i ŭmieńni».
Da 80 hadoŭ Frakł byŭ zaciatym alpinistam. «U toj hod, kali ja nie moh adpravicca ŭ hory, bo nasiŭ žoŭtuju zorku, uzychodžańni śnilisia mnie pa načach. Siabar uhavaryŭ mianie, i ja advažyŭsia pajechać u hory, źniaŭšy žoŭtuju zorku. My zabralisia na stromkuju skału, dzie ja hatovy byŭ całavać kamiani».
Trapiŭšy ŭ Aśviencim, Frankł musiŭ zdać usie svaje rečy. Najbolš jon škadavaŭ rukapis pieršaj knihi — i značok alpinisckaha tavarystva.
Tolki ŭ harach Frankł zabyvaŭ pra ŭsio: knihi, dakłady, pacyjentaŭ… I tut prymaŭ samyja važnyja rašeńni. Jon śmiajaŭsia: 27 hanarovych zvańniaŭ doktara i prafiesara nie tak uzradavali, jak dva maršruty ŭ Alpach, jakija pieršaprachodcy nazvali «ściežkaj Frankła».
Svaboda vybaru
Łohaterapiju, abo ekzistencyjny analiz, jašče nazyvajuć Treciaj Vienskaj škołaj psichaterapii. Pieršaj była škoła Frejda, druhoj — Adlera. U abodvuch Frankł vučyŭsia, ad abodvuch urešcie addaliŭsia. Jak sam pajaśniaŭ, frejdaŭski psichaanaliz zasiarodžany na pryncypie zadavalnieńnia, indyvidualnaja psichałohija Adlera — na imknieńni da ŭłady, a łohaterapija — na imknieńni adšukać sens (logos z hreckaj značyć «sens»).
«Nie šukajcie pośpiechu: čym bolš vy nacelenyja na jaho, tym mienšyja šancy jaho atrymać. Pośpiech prychodzić tolki jak niečakany pabočny efiekt pryśviačeńnia siabie niečamu (abo niekamu). Ščaście prychodzić niečakana, toje ž samaje tyčycca pośpiechu. Niekali pośpiech abaviazkova pryjdzie, ale tamu, što vy zabylisia i dumać pra jaho».
Frejd bačyŭ čałavieka naboram refleksaŭ. Frankł śćviardžaŭ: pamiž stymułam i reakcyjaj u čałavieka zastajecca svaboda vybaru.
Zihmund Frejd razvažaŭ: «Kali prymusić haładać hrupu samych roznych ludziej, to z rostam pačućcia hoładu ŭsie ich indyvidualnyja adroźnieńni satrucca». Dziakuj Bohu, Frejdu nie pryjšłosia znajomicca z kancłahierami znutry, pisaŭ Frankł. Jaho pacyjenty lažali na aksamitnaj kušetcy ŭ viktaryjanskim styli, a nie na śmiardziučaj sałomie Aśviencima, na jakoj «indyvidualnyja adroźnieńni» nie zmazvalisia, naadvarot, roźnica pamiž ludźmi vystupała jarčej: ludzi skinuli maski — jak paskudy, tak i śviatyja.
Kamientary