Dziońnik samotnika: Viktar Marcinovič — pra dziońnik Karatkieviča
Kab stać sapraŭdy kultavaj, asobie treba krychu addalicca ad nas, žyvych, ciopłych i mituślivych. Adharadzicca muziejnaj vitrynaj času. Pavinnyja zabycca istotnyja padrabiaznaści.
Akaličnaści nieistotnyja pavinnyja vycisnuć hałoŭnaje, pierakruciŭšy asobu i charaktar da mifałahičnaj niepaznavalnaści. U hetym sensie Bykava, moža, pakul i zarana abahaŭlać. Jašče balić. Jašče žyvy. Tryccać hadoŭ — i spadar Vasil pieratvorycca ŭ idała biez usialakich našych vysiłkaŭ. Čym mieniej pry hetym zastaniecca ad jaho sapraŭdnaha, tym bolš kaštoŭnaj budzie kožnaja zachavanaja detal. Realnaść musić stać apokryfam, a heta praca nie dla ludziej, a dla viečnaści.
Dziońnik Uładzimira Karatkieviča, apublikavany ŭ 78-m numary «Dziejasłova», — reč hetkaja ž mahičnaja i intymnaja, jak śpirytyčny sieans ź blizkim tabie niabožčykam. Voś jość piśmieńnik, jaki za apošnija dziesiacihodździ zrabiŭsia ikonaj. Partret jakoha z kocikami mružycca z murals la ŭvachodu ŭ DEPO na Kastryčnickaj. Pra jaho razmaŭlajuć u kaviarniach, bajki pra jaho bajuć u lubym bujnym horadzie, dzie razumiejuć pa-biełarusku. Svoj Karatkievič paŭstaŭ u kožnaha z nas. Moj Karatkievič byŭ taki: liryčny, vielmi čałaviečny (samy, darečy, čałaviečny z usiaho XX stahodździa, supastaŭlalnym pa hetaj jakaści byŭ, badaj što, adzin Duboŭka) tvorca, jaki sprabavaŭ zrabić naš śviet bolš dobrym. Da taho ž vielmi paśpiachovy aŭtar, knižki jakoha pry žyćci pradavalisia vializnymi nakładami, tvory jakoha ekranizavalisia. Liryk, atočany ščylnym kołam prychilnic. Mužčyna, jaki moh začaravać lubuju sustretuju dziaŭčynu za niekalki hadzin dyjałohu. Tusoŭščyk kštałtu vialikaha Hetśbi. Pry hetym krychu kamičny ŭ svaich simpatyjach da kamunistaŭ, navat u «Čorny zamak» dy «Dzikaje palavańnie» byŭ ustaviŭ niejkuju kłasavuju baraćbu dy zmahańnie sialan za samavyznačeńnie. Karaciej, vobraz byŭ poŭny, usiebakovy i vielmi zrazumieły.
I tut vychodzić hety dziońnik.
Jaki padymaje zasłonu nad asabistym žyćciom našaha kumira. Pryčym žyćciom u samyja ŭdziačnyja ŭ płanie tvorčaści hady, čas, kali byŭ nadrukavany «Chrystos», rychtavałasia insceniroŭka dla kino, vychodziła «Pamiać». Pačynaješ čytać — i bačyš niekaha nu zusim inšaha.
I hety inšy krychu navat adšturchoŭvaje spačatku. Bo vyjaŭlajecca, što aŭtar, jaki napisaŭ «Byli ŭ mianie miadźviedzi», proza jakoha prasiaknutaja empatyjaj da ŭsich žyvych istotaŭ, byŭ zaciatym palaŭničym («O, jak dobra było b iści pa iržyščach z sabakam, i kab viecier śvistaŭ u rulu strelby, a vakoł hołyja lasy»). Hetaje niepaznavańnie chutka prachodzić, bo bačyš, što palavańnie dla jaho — heta pra adzinotu i špacyr, a nie pra stralaninu pa žyviołach. I kali davodzicca prychodzić pustym, jon nie aburajecca, a naadvarot, zaznačaje: nu i chvała Bohu!
Pa miery taho jak rassypajecca tvoj unutrany Karatkievič, paŭstaje inšaja, žyvaja asoba. I vyjaŭlajecca, što tak, tusoŭki byli, byli i pjanki, ale amal uvieś čas na Dalokim Uschodzie jon byŭ adzin. Bo pasvaryŭsia sa svaimi siabrami, pryčym z takoj nieistotnaj nahody, što, padajecca, jon nie adzinokim byŭ praz tuju svarku, a svarki šukaŭ mienavita kab zastacca ŭ samocie («Siońnia znoŭ pasvarylisia… Pałovu dnia nie razmaŭlajem»).
Pahladzicie na kančatki dziejasłovaŭ. Tut u bolšaści vypadkaŭ pieršaja asoba, mužčynski rod. Nijakich «my ź siabrami». Niekalki raz pryhadany Adam Maldzis. I usio… Astatnija «zakadyki», «blizkija siabruki», «zvodnyja braty», «najlepšyja znaŭcy» Uładzimira Siamionaviča niejak nie prahladajucca ŭ hetym tekście. Tut milhajuć cikavyja, vielmi cikavyja postaci, takija jak Zianon Paźniak, ale milhajuć i źnikajuć.
Karatkievič adzin. Jon piša. Jon jeździć u Rahačoŭ. Jon hladzić šmat filmaŭ (vielmi papularny siarod samotnikaŭ zaniatak). Jon pje i «hłumicca», jon tancuje i słuchaje śpievy. Ale paśla hetaha jon sychodzić spać u mašynu, kab nie praciahvać kampaniejstvavać z usimi. Jon zastajecca adzin. I pracuje. Tak tłumačycca adna z najvialikšych supiarečnaściaŭ u hetaj asobie, bo vobraz hetkaha Vialikaha Hetśbi, tusoŭščyka dy pijaki, niejak nie zusim stasavaŭsia z postaćciu ŭdumlivaha dy hłybokaha aŭtara vialikaj prozy. Proza vymahaje adzinoty i samazahłybleńnia, paviercie.
Da taho ž akazvajecca, što ŭsio «savieckaje», usia hetaja nudnaja «baraćba sialan za samavyznačeńnie», u jahonych tekstach paŭstała praź dziejnaść cenzaraŭ, jakaja sustrakała vialiki ŭnutrany supraciŭ Karatkieviča. Čałavieku vypała stvarać samyja svaje śvietłyja tvory ŭ samyja ciomnyja časy isnavańnia BSSR, kali była cenzura, ale ŭžo było nie pryniata na jaje narakać.
Pieršy, druhi, treci (!) varyjant «Chrysta». Mara pra toje, što kali-niebudź «pad kaniec žyćcia ŭsio ž pakinu svoj varyjant». Nadzvyčaj trapnaje vyznačeńnie taho, jak pracavaŭ i pracuje ŭ nas pryncyp «vy ža sami panimajecia»: «…papsavali nažnicy ŭ pradčuvańni inšych nažnic».
I bliskučaje apisańnie budavańnia karjery pa-biełarusku: kab być pryniatym sistemaj, varta «advajoŭvać sabie pazicyi» pa kroku, vichlać i iści na kampramisy, i, kali na heta zhadžaješsia, chutka ad ciabie ničoha nie zastajecca:«Zavajoŭvać pazicyi možna tolki sposabam, jaki vyklikaje ŭva mnie hidlivaść. Tamu i valacca na mianie ŭsie šyški, až da vializnaha majho doŭhu, ź jakoha ledź pačaŭ vypaŭzać». Voś, darečy, vam i «supierpaśpiachovy Karatkievič»: pa ŭsim tekście zhadki pra hrošy. I pra toje, jak ich nie staje. Heta, kaniečnie, nie «Maskoŭski dziońnik» Valtera Bieńjamina, nie bierlinski dziońnik Viktara Škłoŭskaha, ale bačna: hrošy davodziłasia ličyć. Jak davodziłasia i pisać uvieś čas artykuły dla haziet (cikava, kali jaho pry hetym pierastali nazyvać «žurnalistam»?!): «Boža moj, kolki daremna marnujecca času, jaki nichto ŭžo tabie nie viernie!».
My bačym Karatkieviča ŭ toj momant, kali jon u pieršy raz hladzić na aryhinały Čurlonisa (Uładzimir Siamionavič taksama asabliva adznačaje «Rajhardas»). My bačym, jak jon bačyć Jazepa Drazdoviča. My bačym jaho ŭ Vilni i čytajem pra jaje toje, što skazaŭ by luby biełaruski vilenčuk.
My robimsia śviedkami dakumientalna zafiksavanaha cudu naradžeńnia novaha tvora, paznajem tuju mazaiku asabistych nazirańniaŭ, ź jakich vyjšła «Čazienija». Čytajem u dziońniku: «I jakoje było potym šalenstva ahniu. Zory, patoki, u jakija jany časam rassypajucca; rakiety, što padajuć u vadu i harać pad joj, jak vodblisk faraŭ «Naŭciłusa». Čytajem u «Čazienii»: «Hlańcie, «Navuciłusy», — skazała jana. «Dzie?» I tut jon zaŭvažyŭ sam. Niekatoryja rakiety nie paśpiavali zhasnuć u pavietry. Jany padali ŭ vadu i tanuli, i hareli pad vadoj zialona i aranžava, i ŭsio ćmianiej i ćmianiej pa miery taho jak hłybiej i hłybiej apuskalisia ŭ biazdońnie».
I nakont «koła prychilnic». Ja nie viedaju, nakolki ščyrym jon byŭ sa svaim adzinym tryvałym surazmoŭcam u hetyja časy, listom čystaj papiery. Ale kali dapuścić, što jon nie chavaŭ ničoha, heta dziońnik biesprahladna adzinokaha mužčyny: «Niama žonki, adčuvaju patrebu ažanicca jak maha chutčej — a žančyny takoj, zdajecca, niama».
Na pryčynu natykaješsia litaralna na treciaj staroncy: «Noč. Na vinahrad, jaki ciahniecca ŭ nieba, kładziecca adbitak z vakna. I kałocicca ŭ škło vializnaja šeraja miatłuška, čyjaści duša. Chto b heta prylacieŭ pa mianie i da mianie? Moža chchchchchch (zakreślena)? Łuchta! Niahledziačy na jaje minuły list, taki samy niaščyry, jak i ŭsie jany, jak jana sama, ja nie chaču viedać jaje, pomnić jaje, naviedvać jaje. Usio minuła. Ničoha ad jaje nie chaču».
I tut nie treba być vialikim znaŭcam, kab dakładna zrazumieć, čyjo proźvišča staić za kryžykami. Zrazumieć i skałanucca, bo z momantu, jak jany rasstalisia, prajšli hady. Čamu my pryviazvajemsia da tych, chto hetaha nie varty? Čamu niaščyryja tak ščyra nas turbujuć?
I hety jahony strašny son, jaki staŭsia druhim, mietafizičnym, šturškom da «Čazienii»! Nastaŭ Apakalipsis, Karatkievič biažyć ź Jankam Brylom ad strašnaha vobłaka, jakoje paŭstaje na haryzoncie, biažyć, kab vyratavać «jaje» (i znoŭku zrazumieła, chto hetaja «jana»). I nie paśpiavaje — vobłaka nakryvaje postać. I jon dabiahaje, jon pobač. Jon abdymaje i nie moža paznać svaju kachanuju. I akazvajecca, što Apakalipsis — heta i jość situacyja, kali ŭ lubych ludziej źmianiajucca da niepaznavalnaści tvary…
Adzin čałaviek skazaŭ, što ŭsie padarožnyja, pa sutnaści, jość adnoj nacyjaj. Niešta suhučnaje mahu skazać pra pahodkaŭ: kali čytaješ toje, što pisałasia čałaviekam prykładna tvaich hadoŭ, adčuvaješ siabie jaho bratam. Chaj sabie i nie maješ dla taho padstavaŭ.
Karatkieviču ŭ čas składańnia dziońnika było 36 hadoŭ…
Siońnia ludzi bolej nie viaduć pryvatnych zapisaŭ na papiery, a tamu ŭsie maje tajamnicy nazaŭsiody zastanucca sa mnoj.
Kamientary